Rozdział 74

Szczęki Ashtona zacisnęły się tak mocno, że myślałam, że może ukruszyć sobie ząb.

Jedna z jego rąk drgnęła, jakby umierał z chęci, żeby mnie złapać, ale próbował grać na luzie.

Patrzyłam na niego.

On patrzył na mnie.

Żadne z nas nie mrugnęło.

To był meksykański pat, tylko że nikt nie miał pistoletu....

Zaloguj się i kontynuuj czytanie