Rozdział 24

Miał wąsy. Grube. Zakręcone na końcach, jakby dorabiał jako złoczyńca z XIX wieku albo prowadził dziwaczną kawiarnię w Brooklynie. I pochylał się w moją stronę.

Jej głowa odchyliła się do tyłu, a ona znów się zaśmiała - głośno, swobodnie, tak, że ludzie instynktownie zwrócili uwagę.

Mój żołądek zrob...

Zaloguj się i kontynuuj czytanie