111: Och, nie, człowieku, to jest do bani.

Zion

Po rzuceniu tej bomby, Conor uśmiechnął się złośliwie i skinął na barmana, machając do niego, żeby podszedł.

„Dolej nam drinków, co? I Betę też, następna kolejka na mój koszt,” Conor mrugnął do mnie, jakby robił mi jakąś przysługę.

Nie miałem ochoty na picie. Częściowo dlatego, że ten gł...

Zaloguj się i kontynuuj czytanie