Trzy lata później
POV JASMINE
Chichotanie za mną staje się coraz bardziej niekomfortowe i irytujące. Rzucam subtelne spojrzenie na dwie Amerykanki, które mają ręce przyciśnięte do ust. Jaki mają problem? Jak mogą być tak dziecinne w tak poważnej sytuacji?
W tej chwili przemawia do nas jeden z menedżerów hotelu, w którym pracujemy. Może jego głęboki włoski akcent jest trochę zbyt szorstki dla uszu, ale nadal uważam, że śmianie się z niego, jak robią to te dziewczyny, jest nie na miejscu.
To bardzo głupie i odważne zachowanie, biorąc pod uwagę fakt, że zostaną natychmiast zwolnione, jeśli ich przyłapie.
Utrzymuję poważną twarz, słuchając każdego jego słowa. Mówi o wielkiej imprezie, która odbędzie się w sali balowej za godzinę. Będą ważni goście, w tym Nico Ferrari, rzekomy właściciel hotelu i człowiek, który zazwyczaj rządzi miastem.
"O Boże, Nico będzie tutaj?" Jedna z dziewczyn wzdycha. I tym razem dzielę ich zaskoczenie.
To szokująca wiadomość. Pracuję tu od trzech lat i nigdy go nie widziałam, mimo że jest właścicielem hotelu.
Ale słyszałam wystarczająco dużo plotek o jego bezwzględności i gwałtownym gniewie. Także o tym, że ma więcej pieniędzy niż większość najbogatszych ludzi, o których można pomyśleć na świecie.
Ma wiele hoteli, restauracji, firm i kasyn. Nie jestem pewna, w jakim biznesie naprawdę działa, ale niektórzy mówią, że nie jest to bardzo legalne. Jest także Alfą. Jednego z największych stad we Włoszech.
Słyszałam wiele. I często zastanawiałam się, jak taki człowiek będzie wyglądał. Jakie cechy twarzy będą pasować do człowieka z taką władzą? Myślałam o tym wiele razy. To trochę ekscytujące wiedzieć, że w końcu go zobaczę.
Mój telefon zaczyna wibrować w kieszeni i mam ochotę odebrać. Może to z domu. Czy Michael czuje się źle? Moje serce kieruje się do mojego trzyletniego syna.
"Rozumiem, że wszyscy macie wysokie stanowiska, na których pracujecie. Ale dzisiaj, na tej imprezie, wszyscy będziecie pracować jako kelnerki..." mówi mężczyzna.
Mówi jeszcze kilka słów i trochę szaleństwa, że muszę opuścić moje stanowisko recepcjonistki i być kelnerką na dzisiejszy wieczór. Ale cóż, wszystko, żeby utrzymać pracę.
Ostrzega przed niewłaściwym zachowaniem i grozi zwolnieniem każdego, kto wywoła jakąkolwiek scenę.
"Jesteście zwolnieni." Mówi w końcu i odchodzi. Nasza mała grupa się rozprasza, aż zostaję sama w korytarzu.
Szybko wyciągam telefon i sprawdzam, kto dzwonił. To Isabel, moja niania. Szybko oddzwaniam.
Odbiera po drugim dzwonku. "Halo, Pani."
"Isabel, czy coś się stało? Czy Michael jest chory?"
"O, nie, Pani. Jest w porządku. I właśnie śpi."
Moje serce uspokaja się natychmiast. Jestem zbyt panikującą matką. I to dlatego, że mój syn stał się centrum mojego życia.
Jego piękne włoskie i amerykańskie cechy są wszystkimi odpowiedziami, których potrzebuję, aby wiedzieć, że należy do Michelangelo, gorącego nieznajomego z mojej jednej nocy.
Ale ma też trochę moich cech, co sprawia, że jest najładniejszym trzyletnim dzieckiem.
"Co się stało wtedy?" Pytam, rozglądając się na boki.
"Chciałam tylko wiedzieć, czy wrócisz dzisiaj wieczorem. Moja mama dzwoniła. Nie czuje się dobrze. Chcę ją odwiedzić."
"Uh," spoglądam na zegarek. Nie jestem pewna, kiedy impreza się skończy, ale postaram się być w domu wcześnie. "Nie ma problemu. Będę w domu dzisiaj wieczorem. Naprawdę przepraszam za twoją mamę."
"Dziękuję, Pani. Dobranoc."
"Ty też, Isabel. Daj Michaelowi dobranoc ode mnie." Mówię i kończymy rozmowę.
Trzech włoskich mężczyzn ubranych w typowe czarne włoskie garnitury przechodzi obok mnie, zaangażowanych w poważną rozmowę. Moje przypuszczenie jest takie, że są tutaj na imprezę.
Patrzenie na nich przypomina mi Michelangelo. Czasami zastanawiam się, jak to będzie, gdy go spotkam. W mieście pełnym mężczyzn, którzy mają jego aurę. Zastanawiam się, czy kiedykolwiek będę miała szczęście go zobaczyć. A jeśli to zrobię, czy będę wystarczająco silna, aby powiedzieć mu, że nasza noc razem przyniosła coś tak nieziemskiego? Minęły trzy lata. Wątpię, czy spotkanie z nim kiedykolwiek się wydarzy.
Dwie godziny później impreza jest w pełnym rozkwicie. Niosę kolejny pełny talerz kieliszków z szampanem, przechodząc między gośćmi i serwując im napoje.
"Chodź, Jasmine," mój szef łapie mnie delikatnie za ramię. "Musisz obsłużyć głównych gości."
"Oczywiście, szefie." Podążam za nim do małej grupy ludzi. Już samo zbliżenie się do nich wywołuje u mnie gęsią skórkę. Wydają się tak bardzo z wyższych sfer w sposób dominujący i przerażający.
Moje oczy przykuwają się do najwyższego z grupy. Mężczyzna ubrany w czarny garnitur, włosy gładko zaczesane i spięte w kok. Jego plecy są do mnie odwrócone i są tak nieprzyzwoicie szerokie. Mięśnie napięte pod materiałem ubrania. Jego ręce są pokryte czarnymi rękawiczkami, a z profilu widać trochę zarostu. Starannie przyciętego zarostu.
Jego bogaty włoski głos brzmi niezwykle hipnotyzująco, przywołując wspomnienia.
"To moja żona," mówi po angielsku do dwóch starszych mężczyzn, wskazując na kobietę obok niego. Jego amerykański akcent jest aż za bardzo perfekcyjny. Jakby mógł mówić w obu akcentach z taką swobodą. Kim on jest?
"To Nico Ferrari. Staraj się nie robić głupstw i po prostu podawaj napoje." Mój szef informuje mnie, gdy do nich podchodzimy.
Kiwam głową, półpanikując. On jest żonaty? Z plotek tego nie wynikało. I dlaczego ma tak uderzające podobieństwo do Michelangelo?
Nie ma czasu na uporządkowanie myśli, bo już jestem przed nimi. Trzymam głowę spuszczoną, oferując tacę, żeby mogli wziąć kieliszki.
Mój szef mówi coś po włosku i wszyscy się śmieją. Ośmielam się spojrzeć w górę, akurat w momencie, gdy ręka w rękawiczce sięga po kieliszek.
Głupia ciekawość sprawia, że patrzę na jego twarz i o kurczę! Przerażenie. Panika. Wszystko naraz, gdy blednę. Wydaję z siebie cichy okrzyk, tracąc uchwyt na tacy, która ląduje na podłodze. O, bogini!
"Czyś ty oszalała?!" Mój szef krzyczy. Ale ja wciąż patrzę na niego. Michelangelo. Nie... nie... Nico Ferrari. O bogini. Spałam z... Nico Ferrari?!
On patrzy na mnie. Bardziej intensywnie. Oczy ciemne i przenikliwe. Bezlitośnie odbierające mi oddech.
Szybko klękam na podłodze, odzyskując odrobinę przytomności. Zbieram kilka kawałków szkła drżącymi palcami.
"Zostaw te kawałki. Zrani się pani." Rozkazuje. Tak samo władczo, jak wtedy, gdy pozbył się tego mężczyzny, który mnie złapał tamtej nocy.
Nie słucham i nadal zbieram. Potem krzywię się, gdy kawałek szkła przecina mój kciuk, wypuszczając trochę krwi.
"Mówiłem, zostaw to!" Warczy, podnosząc mnie i odsuwając od bałaganu. Jego uchwyt na mojej ręce jest zbyt mocny i pełen złości. "Zostaw to. Nie kuźwa, nie zrób sobie krzywdy."
Jego oczy teraz płoną. Zwiększa to mój stan paniki. Dlaczego jest taki zły? Dlaczego trzyma mnie w ten sposób przed swoją żoną? Co go obchodzi, czy zrobię sobie krzywdę, czy nie? Jak to możliwe, że to Nico Ferrari? Dlaczego podał mi fałszywe imię? Milion pytań przelatuje przez moją głowę.
Szarpam rękę, żeby uwolnić się z jego uchwytu. Nie puszcza. Walczę jeszcze mocniej, potrzebując uciec od wszystkich spojrzeń skierowanych na mnie. W końcu mnie puszcza, a ja uciekam. Prosto do windy. Idę do pokoju, który dzielę z koleżanką z pracy, gdy musimy tutaj nocować.
Docieram do pokoju, zrzucając buty i idąc usiąść na łóżku. Moje serce bije w ogłuszającym tempie. Jestem roztrzęsiona jak diabli. Zdezorientowana. Przerażona. Podekscytowana. Znowu przerażona. To mnóstwo ciężkich emocji w szalonym miksie.
Samotne łzy spływają mi po policzkach. Ale wycieram je na dźwięk pukanie do drzwi. Może to obsługa pokoju. Albo koleżanka z pracy. Nie wiem. Po prostu szybko otwieram drzwi.
Moje oczy rozszerzają się na widok Michelangelo stojącego tuż przed drzwiami.
Jego nogi są rozstawione. Ręce w kieszeniach. Całkowity łotr z oszałamiająco przystojną twarzą. Jego usta unoszą się w uśmiechu, powodując, że jego szorstka twarz lekko się marszczy.
"Dobrze cię znowu widzieć, mała." Głos wciąż tak samo głęboki i chrapliwy.





























































































































































































