#Chapter 1 - Ciekawość taty

„Muszę cię teraz spróbować, Evelyn.” Głos Marka jest pełen pożądania. „Rusz się tutaj.” Mark leży rozciągnięty na moim łóżku, sześć stóp i pięć cali opalonego, umięśnionego wilkołaka skuwanego do mojego zagłówka. Jest cały mój, na razie.

„Odepnij mnie,” dyszy. „Muszę cię teraz przelecieć.” Całuję go powoli i przesuwam rękę do miski na stoliku nocnym, gdzie trzymam klucz, ale moje palce ślizgają się po pustej porcelanie. Odsuwam się od Marka zdezorientowana.

„Przeniosłeś klucz, Mark? Zniknął.”

Stłumiony dźwięk chichotów dochodzi z korytarza. Mamy odpowiedź. „Chłopcy,” wołam, patrząc groźnie na drzwi. „Jesteście winni Markowi przeprosiny.” Drzwi lekko się uchylają i dwie pary figlarnych oczu zaglądają zza rogu.

Ian, nieco odważniejszy od swojego brata bliźniaka Alvina, śmieje się i popycha drzwi. „Jeśli nie może się sam wydostać,” mówi, wskakując do pokoju, „zasługuje na to, żeby pozostać zamkniętym!” Jego oczy błyszczą, gdy wskakuje na łóżko.

„Wiemy, że to ulubiona gra mamy - dodaliśmy twist!” Uśmiecha się złośliwie, zaczynając skakać po łóżku. „To nie jest zabawa, jeśli nie ma wyzwania.”

Alvin ostrożnie wchodzi do pokoju, jak zwykle nieśmiały i ostrożny. „Nie zrobimy tego ponownie,” mówi, podchodząc do zagłówka i zręcznie odpinając kajdanki wygiętą spinaczem.

„Schowaliśmy klucz!” Ian mówi, skacząc wyżej. „Nie pamiętamy, gdzie go schowaliśmy! Ale nie potrzebujemy go i tak.”

Mrużę oczy na moich chłopców - nie wychowałam ich na niewychowanych. Wyciągam rękę, by złapać Iana za talię i przyciągnąć go do siebie w uścisku.

„Dość skakania,” mówię, całując go precyzyjnie w nos. „Za wcześnie na to, a ja jeszcze nie wypiłam kawy. Poza tym, Mark czeka na swoje przeprosiny.”

„Przepraszamy, Mark!” chłopcy chórem, głos Iana jasny i nieszczery, głos Alvina miękki i szczery.

„Eee…” słyszę Marka mówiącego spod siebie, jego głos wyjątkowo nieśmiały. Patrzę w dół i jestem zaskoczona widząc, że jest cały czerwony. „Czy mogę…” mruczy, „dostać moje spodnie, proszę?”

Śmieję się delikatnie i sięgam do przodu, by pogładzić jego twarz, ciesząc się uczuciem jego szorstkiego zarostu na mojej dłoni. „Nie musisz być pruderyjny, Mark, to nic, czego by już nie widzieli. Nie wstydzimy się ciał w tym domu.”

„Tak!” mówi Ian, uśmiechając się do niego. „To naturalne! Hej, czy jesteś naszym tatą?” Alvin ożywia się na to pytanie i zwraca szerokie, pełne nadziei oczy w stronę Marka.

Śmieję się z nich obojga i daję Ianowi kuksańca. „Dobra, teraz naprawdę sprawiacie, że czuje się nieswojo. Wiecie, że nie jest waszym tatą – człowiek, który was spłodził, jest daleko, daleko stąd i nie zamierza się tu pojawić w najbliższym czasie. Wujek Mark to tylko przyjaciel mamy,” mówię, uśmiechając się. „Czasami zostaje na noc.”

Są tak ciekawi tożsamości swojego ojca, i nie mam nic przeciwko. Są tylko dziećmi. Ale nigdy w życiu nie zdradzę im tej tajemnicy.

„Idźcie, kochani, szykujcie się do szkoły, a ja przyjdę zrobić wam śniadanie,” mówię, pocierając ich włosy i popychając ich w stronę drzwi. Mark pociera nadgarstki i patrzy za nimi.

„Masz…unikalny sposób radzenia sobie z rzeczami w tym domu,” mówi. Nie odbieram tego jako krytyki.

„To prawda,” wzruszam ramionami. „Ale nie ma powodu, dla którego mieliby dorastać z przestarzałymi, staroświeckimi poglądami na temat seksu i związków. Jestem niezależną kobietą,” mówię, pochylając się i rozciągając wzdłuż jego ciała. „I nie zamierzam się tego wstydzić, zwłaszcza nie przed moimi chłopcami.”

Przesuwam ręką wzdłuż Markowych skośnych mięśni, a potem niżej, czując, jak twardnieje przeciwko mnie. „Teraz,” mruczę, obejmując jego gruby członek. „Mam jeszcze czas, zanim chłopcy pójdą do szkoły. Gdzie to skończyliśmy?”

„Zrobiliście zadanie domowe?” pytam.

„Tak!” chórem odpowiadają bliźniacy. „Mamy dobrą wiadomość, mamo,” mówi Alvin, uśmiechając się do mnie. Unoszę brwi, zachęcając go do kontynuowania.

„Weźmiemy udział w konkursie wiedzy!” Ian przejmuje rozmowę płynnie, jak zwykle odkąd bliźniacy nauczyli się mówić. Alvin i Ian są tacy różni, myślę, przyglądając się im, gdy wkładam ich miski do zlewu. Ale czasem wydają się być jak dwie połówki jednej osoby, potrafiące mówić za siebie nawzajem.

„Naprawdę?” pytam, „konkurs wiedzy? Jak się tam dostaliście?”

„Zaprosili nas,” mówi Alvin, odchodząc od stołu i starannie wsuwając krzesło. „Po tym, jak tak dużo graliśmy na stronie z quizami i tak dobrze nam poszło.” Wzrusza lekko ramionami. „Zawsze znamy wszystkie odpowiedzi.”

Marszczę brwi i opieram się o blat. „Strona z quizami? Kiedy to robiliście?”

„W szkole,” mówi Ian, zbierając swoje żołnierzyki i wkładając je – jeszcze mokre – do kieszeni. „Nudzi nam się w przedszkolu, a nauczycielka pozwala nam korzystać z komputera. Znaleźliśmy stronę z quizami sami, odpowiedzieliśmy na wszystkie pytania poprawnie i chcą, żebyśmy wzięli udział w konkursie!”

Kiwnę głową i uśmiecham się do chłopców, robiąc mentalną notatkę, żeby porozmawiać z ich nauczycielką o tym, jak spędzają czas na lekcjach. „Dobrze,” mówię, „sprawdzę szczegóły i zobaczymy. Tymczasem!” Klaszczę dwa razy w dłonie. „Weźcie swoje plecaki! Czas iść!”

„Mamo,” mówi cicho Alvin. „Myślisz, że tata zobaczy nas w konkursie wiedzy?”

Jestem zaskoczona pytaniem i spoglądam w jego wielkie brązowe oczy. Przejeżdżam dłonią po jego włosach i obejmuję jego policzek w dłoni. „Dlaczego pytasz, Alvin? Dlaczego dzisiaj tyle pytań o tatę?”

Wzrusza ramionami i odwraca wzrok; widzę, że jest trochę zawiedziony. Ian nagle pojawia się obok nas, chociaż nie zauważyłam, żeby słuchał lub patrzył wstecz. „Po prostu chcemy, żeby był z nas dumny,” mówi Ian, szeroko się uśmiechając i ukazując lukę po zębie, który wypadł mu w zeszłym tygodniu.

„Nie martwcie się o to, chłopcy,” mówię. „Jestem z was dumna za dwoje rodziców, sama. Za tysiąc rodziców!” Marszczę do nich nos, a w oddali słyszymy delikatny dźwięk dzwonka szkolnego.

„O nie!” mówi Alvin, naprawdę zaniepokojony. „Spóźnimy się!”

Spacer do domu po odprowadzeniu chłopców do szkoły to jeden z nielicznych momentów, kiedy mam czas dla siebie w ciągu dnia. Potem to tylko praca, praca, praca. Idąc, wyciągam telefon z tylnej kieszeni i otwieram swoją ulubioną aplikację, CelebGoss.

Niestety, pierwszą rzeczą, która pojawia się na stronie, nie jest anonimowa, próżna celebrytka aresztowana za jazdę po pijanemu. Zamiast tego, to Victor.

Victor i Amelia znowu razem, gorętsi niż kiedykolwiek, głosi nagłówek, a poniżej dziesiątki zdjęć naszego przyszłego Króla Alfa i jego supermodelki, odpoczywających na plaży, ona pijąca koktajle, on obmacujący jej tyłek.

Czuję, jak moje policzki czerwienią się i chowam telefon do kieszeni. „Nie interesuje mnie to,” mamroczę. Ostatnią rzeczą, jaką potrzebuję, to oglądać zdjęcia Victora i jego partnerki w kolejnej odsłonie ich toksycznego związku.

Jakie są szanse, że dzisiaj, akurat dzisiaj, moi synowie dwa razy pytają o swojego ojca, a jego zdjęcie jest pierwszą rzeczą, którą widzę po otwarciu telefonu? Czy wszechświat próbuje mi coś powiedzieć?

Otrząsam się z niepokoju i przyspieszam kroku do domu. Obiecałam sobie dawno temu, że Victor nigdy nie dowie się o naszych dzieciach. To sekret, który zamierzam zabrać ze sobą do grobu.

Następny Rozdział