#Chapter 5 - Znajdź swojego tatę

W powietrzu rozlega się huk i konfetti wypełnia przestrzeń. „Panie i panowie!” krzyczy konferansjer, „po raz pierwszy w historii mamy remis w Quiz Nation!” Bliźniacy skaczą w górę, krzycząc wśród hałasu, podczas gdy na dwóch podium dla zawodników wyświetla się ta sama końcowa odpowiedź.

Konferansjer przyciska palec do ucha, słuchając swojego małego słuchawki. „Powiedziano mi,” mówi, „że zgodnie z regulaminem Quiz Nation, jesteśmy zobowiązani,” robi pauzę, czekając aż tłum ucichnie, „przyznać tytuł Quiz Nation powracającemu mistrzowi!”

Połowa tłumu wiwatuje, podczas gdy druga połowa buczy, wyraźnie kibicując Alvinowi i Ianowi. Buczę razem z nimi, rozczarowana dla moich chłopców.

„Zasady mówią, że w rzadkim przypadku remisu, wygrywa zespół z mniejszą liczbą graczy! Ponieważ Alvin i Ian stanowią parę, a Jim grał indywidualnie, to on jest naszym zwycięzcą! Cała ta wiedza pochodząca z jednego mózgu zamiast dwóch to po prostu bardziej imponujący wyczyn.” Twarze chłopców opadają z rozczarowania.

„Ale tak ciężko pracowaliśmy!” krzyczy Ian. „I jesteśmy tacy młodzi -”

„Ale to nie wszystko!” przerywa mu konferansjer. „W uznaniu za ich wielkie osiągnięcie, dzisiaj Alvin i Ian Ortega otrzymują rzadką nagrodę People's Choice, aby uhonorować ich za zdobycie naszych serc! Gratulacje, chłopcy!”

Śmieję się, gdy chłopcy zaczynają znowu skakać i krzyczeć, ich smutek szybko znika. Myślę, że każda nagroda jest dla nich równie dobra.

Gdy chłopcy biegną do przodu, machając do publiczności, wymykam się z sali, mając nadzieję na przerwę w łazience, zanim spotkam się z chłopcami za kulisami. Cała ta kawa to był błąd.

Na scenie, Alvin i Ian podają rękę zwycięzcy i podchodzą do przodu, aby odebrać swoją nagrodę. Wysoki mężczyzna wychodzi z lewej strony sceny, niosąc dwa trofea. Wręcza jedno zwycięzcy, ściskając mu rękę, i podchodzi do rozmowy z prowadzącym.

„Widzisz go?” mówi Ian. „Jest taki wysoki. Wygląda jak ja!”

„Wygląda jak my,” poprawia Alvin, wpatrując się szeroko otwartymi oczami w mężczyznę z trofeum. „Wow. Chciałbym, żeby był naszym tatą, tak właśnie sobie go zawsze wyobrażałem…”

Mężczyzna kończy rozmowę i odwraca się w stronę chłopców, gotów wręczyć im nagrodę. Gdy ich widzi, zatrzymuje się nagle, krew odpływa mu z twarzy. Instynktownie kuli ramiona, jak drapieżnik, i podchodzi do chłopców, wąchając powietrze między nimi.

Chłopcy stoją nieruchomo, nie bojąc się, ale ostrożni. Gdy mężczyzna wyczuwa ich zapach, wzdycha i trofeum wypada mu z rąk na ziemię, łamiąc się na trzy części. Mężczyzna cofa się, wpatrując się w nich, a potem odwraca się, szturmując w stronę kulis. Chłopcy patrzą za nim, nie przejmując się utraconą nagrodą. W głębi serca wiedzą, co odkryli.

Victor krąży za kulisami, łącząc się myślami ze swoim Betą, żądając, aby natychmiast przyszedł.

Chłopcy byli jego dziećmi – nie było co do tego wątpliwości. Ale jak – gdzie –

Przejeżdża dłońmi przez włosy i zaciska zęby. Skąd oni się wzięli?! Jak mógł tego nie wiedzieć?!

Jego Beta przybywa z szybkim salutem. „Chłopcy, którzy wygrali konkurs,” wypluwa Victor, Beta kiwając głową, „znajdź, kto ich tu przyprowadził. Przyprowadź ją do mnie natychmiast.”

„Tak jest, panie.” Beta znika w mgnieniu oka.

Z okolic sceny nagle pojawia się zamieszanie i nagle Victor czuje, jak coś małego uderza w niego. Patrząc w dół, widzi małego chłopca przyczepionego do każdej z jego nóg, ich ramiona owinięte wokół niego jak małe koala. Jeden z chłopców nawet zsuwa się na ziemię, owijając nogi wokół kostki Victora, zdecydowany nigdy nie puścić.

„Tak miło cię poznać!” mówi jeden z nich, uśmiechając się do niego. „Czekaliśmy całe życie!”

„Wiemy, że byłeś zajęty, rozumiemy,” mówi drugi, uśmiechając się do niego i pokazując brakujący przedni ząb.

„Spełniło się nasze życzenie!” mówi inny, jego oczy lśniące radością. „Bo tak ciężko pracowaliśmy i wygraliśmy konkurs! Życzyliśmy sobie tatę i dostaliśmy go!”

„To nasza nagroda!” mówi drugi, chowając twarz w bok marynarki Victora i wdychając głęboko jego zapach.

Na chwilę Victor zamarza, nie wiedząc – po raz pierwszy w życiu – co dalej robić. Ale potem czuje ciepło w żołądku, instynktowny impuls, i kładzie rękę na głowie każdego dziecka, głaszcząc je.

„Jeśli wygraliście tatę, to ja wygrałem lepszą nagrodę,” mówi cicho, „czekałem całe życie, żeby was poznać.”

Victor patrzy w dół na chłopców, czując jednocześnie radość i przytłoczenie. Byli taką niespodzianką – tacy przystojni, energiczni, bystrzy i – no cóż, tacy jak on. Czuł to na nich, widział to na ich twarzach – byli z jego ciała, nie miał co do tego wątpliwości.

Wypuszczając wielki oddech, którego nie wiedział, że wstrzymywał, Victor kręci głową na chłopców, zdumiony, że życiowe marzenie mogło się spełnić w tak nieprawdopodobny sposób. Pragnął dziecka – miał nadzieję mieć je z Amelią, swoją ukochaną partnerką i przyszłą Luną. Ale ona odkładała to z roku na rok, chcąc najpierw osiągnąć inne rzeczy.

Jego rodzina również zaczęła rzucać mu ukradkowe spojrzenia podczas świąt i robić aluzje o wnukach i dziedzicach. Gazety również zaczęły robić podstępne żarty o bezpłodności i szukać gdzie indziej wśród populacji Alfa w stadzie dziedziców linii. Wszystko to napełniało Victora niepokojem, wściekłością.

Ale tutaj, nagle, pojawiły się rozwiązania, które zakończyły to wszystko. I spełniły jego nadzieje. Dwóch chłopców, nawet – co za błogosławieństwo. Ale skąd…kto…

Dźwięk gorączkowo stukających szpilek wypełnia pokój, gdy kobieta skręca za róg, z niepokojem w głosie wołając „Chłopcy!? Chłopcy!” Beta pojawia się tuż za nią, starając się nadążyć.

Evelyn zatrzymuje się w pół kroku, zamrożona, patrząc na obraz swoich chłopców owiniętych wokół nóg…jego…

„Ty,” chrypi Victor.

„O mój Boże,” mówi Evelyn w tym samym momencie. „To ty.”

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział