4

Punkt widzenia Damona

W momencie, gdy weszliśmy do środka, poczułem to.

Coś było nie tak.

Powietrze było napięte, gęste od niepokojącej energii. Służba zachowywała się dziwnie, unikała mojego wzroku, szeptała między sobą.

Zmarszczyłem brwi. "Gdzie jest Diana?" zapytałem, gdy jej nie zobaczyłem. Spodziewałem się, że będzie czekać na mnie na kanapie, żądając wyjaśnień, ale kanapa była pusta.

Cisza.

Jego serce biło mocno w piersi, gdy jedna ze służących zawahała się przed odpowiedzią.

"Ona... ona odeszła, Alfa."

Całe moje ciało zamarło.

"Co?"

"Zabrała resztę swoich rzeczy, proszę pana. Odeszła."

Słowa odbijały się echem w mojej głowie. Na chwilę zamazała mi się wizja, gdy w mojej piersi osiadła dziwna, zimna pustka.

Diana odeszła. Jak to możliwe?

"Nie," wymamrotałem, kręcąc głową, jakby to mogło sprawić, że rzeczywistość zniknie. "Nie, ona by nie..."

Zatoczyłem się do tyłu, czując, jakby ktoś wybił mi powietrze z płuc. Jak mogła tak łatwo porzucić wszystko, co mieliśmy?

Celeste wyciągnęła do mnie rękę, ale odepchnąłem ją, moje ruchy były niemal desperackie, gdy odwróciłem się i pobiegłem po schodach.

Moje serce waliło o żebra, gdy wpadłem do pokoju, który najczęściej dzieliliśmy.

Pusty.

Szafa była pusta. Półki były wyczyszczone. Usunęła każdy ślad swojej obecności z domu.

Nie ma jej.

Naprawdę odeszła.

"Sprawdziliście jej dom? Może tam jeszcze jest." zapytałem jedną ze służących, która pokręciła głową.

"Dobrze, może jest gdzieś w stadzie. Powinienem zorganizować poszukiwania. Może się zdenerwowała i chciała oczyścić głowę, a jakoś się zgubiła." Wymyślałem tyle wymówek, odmawiając wiary, że tak łatwo odeszła od nas.

Sięgnąłem po telefon i zacząłem dzwonić na jej numer, ale był wyłączony. Spróbowałem zadzwonić do szefa ochrony.

"Proszę pana, ostatni raz widziano ją na granicy stada."

Cisza.

Powoli opuściłem telefon z ucha na bok. Tak po prostu? Bez pożegnania? Bez rozmowy?

Warkot narastał w jego piersi, niski i groźny. Mój wilk wył w mojej głowie, wściekły, zdezorientowany.

Jak śmiała odejść?

Jak śmiała odejść ode mnie? Od nas.

Celeste pojawiła się w drzwiach, z założonymi rękami. Obserwowała mnie w milczeniu, a potem westchnęła. "Ona nigdy nie miała zamiaru zostać."

Odwróciłem się do niej, wściekłość błyszczała w moich oczach. "Nie wiesz tego."

Celeste uniosła brew. "Nie wiem?" Uśmiechnęła się złośliwie. "Ale nie martw się, kochanie. Już się tym zajęłam."

Mój żołądek się skręcił. "Co do cholery zrobiłaś?"

Uśmiech Celeste się poszerzył. "Wysłałam za nią dwóch strażników."

Moja krew zastygła.

Jej następne słowa sprawiły, że moja furia eksplodowała.

"Mają rozkaz przyprowadzić ją z powrotem, żywą lub martwą." uśmiechnęła się, jakby nie powiedziała właśnie czegoś tak przerażającego.

Moje pięści zacisnęły się tak mocno, że aż strzeliły mi knykcie. Wściekłość wypełniła moje serce.

"Odwołaj ich," warknąłem.

Celeste przechyliła głowę. "Dlaczego miałabym?"

Rzuciłem się, zanim zdążyłem pomyśleć.

W mgnieniu oka przyparłem ją do ściany, moja ręka zacisnęła się na jej gardle, odcinając jej dopływ powietrza.

"Odwołaj. Ich." mój głos był ledwie ludzki.

Celeste zachichotała, oczy błyszczały wyzwaniem.

"Zmuś mnie."

Moje pazury wysunęły się, wbijając się w ścianę obok niej.

Zacisnąłem uchwyt na gardle Celeste, aż zaczęła kaszleć, jej twarz zaczerwieniła się, a oczy zaczęły tracić blask.

"Odwołaj ich!" krzyczałem, a ona tylko potrząsała głową. Zbyt uparta.

"Panie, ona traci przytomność," ktoś powiedział za mną.

Puściłem ją, a ona upadła na ziemię, kaszląc i trzymając się za szyję. Kiedy odzyskała oddech, zaczęła śmiać się maniakalnie.

"Nic nie możesz zrobić, żeby ją ochronić." Ruszyłem w jej stronę, żeby dokończyć, co zacząłem, ale ktoś, mój gamma, stanął przede mną, jego oczy błagały.

"Zachowujesz się, jakbyś ją kochał, ale wyraźnie wybrałeś władzę nad nią. Nie możesz mieć obu światów."

"Zejdź z drogi," rozkazałem mu, ale potrząsnął głową.

"Proszę, alfa, nie jesteś teraz w odpowiednim stanie umysłu i możesz zrobić coś, czego będziesz żałować."

Miał rację. Nie miałem niczego do żałowania. Nie obchodziły mnie konsekwencje. Chciałem tylko, żeby Celeste wiedziała, że jeśli coś się stanie Dianie, spalę ją żywcem i nie dożyje, by opowiedzieć tę historię.

"Zejdź mi z drogi."

"Musisz myśleć o Dianie. Ona nie jest bezpieczna. Musimy ją najpierw znaleźć."

Zatrzymałem się, miał rację.

Diana była tam.

Sama.

A jeśli te strażnicy znajdą ją pierwszą...

Mój wilk ryczał we mnie.

Muszę ją znaleźć.

Zanim będzie za późno.

Musiałem jej przypomnieć, że jedyne miejsce, w którym ma prawo być, to przy moim boku. Nigdzie indziej.

"Zorganizuj grupę poszukiwawczą. Potrzebuję wszystkich rąk na pokładzie. Musi być znaleziona przed końcem dnia." Rozkazałem.

Chodziłem po pokoju, zaciskając szczęki.

Po tym, co wydawało się wiecznością, dwóch strażników, których wysłałem za Dianą, stanęło przede mną, głowy pochylone.

"Dobrze ukryła swoje ślady, Alfa," przyznał jeden z nich. "Szukaliśmy wszędzie, ale zniknęła."

Moje ręce zacisnęły się w pięści.

Wymknęła się z mojego uścisku.

"Dość," głos Celeste przeciął napięcie.

Odwróciłem się do niej, wściekłość płonęła w moich oczach.

"Poddaj się," powiedziała, przekrzywiając głowę. "Nie wróci. Poza tym, ty i ja wkrótce będziemy małżeństwem."

Moje ciało zesztywniało.

"Po moim trupie," warknąłem.

Celeste tylko się uśmiechnęła. "To da się załatwić."

Moja cierpliwość pękła. W jednej chwili przyparłem ją do ściany, zaciskając palce na jej gardle.

Ale zamiast strachu, Celeste zaśmiała się cicho.

"Dalej," szepnęła. "Zrób to."

Mój uchwyt się zacieśnił—ale wtedy pochyliła się bliżej, jej głos był niebezpiecznie niski.

"Jeśli mnie zabijesz, mój duch sprawi, że wszystko, co kochasz, spłonie."

Moje ciało drżało z wściekłości. Mój wilk pragnął się uwolnić, błagał, żeby go uwolnić i nauczyć ją lekcji.

Ale Celeste po prostu się uśmiechnęła, jej paznokcie przeciągnęły się wzdłuż mojego nadgarstka.

"A teraz," mruknęła, "czy mnie puścisz, czy mam sprawić, że będzie jeszcze zabawniej?"

Wypuściłem ostry oddech, zanim ją puściłem.

Celeste zachichotała, otrzepując sukienkę, jakby nic się nie stało.

"Dobry chłopiec."

Potem odwróciła się na pięcie i odeszła, zostawiając mnie wściekłego, bezsilnego i bardziej zdeterminowanego niż kiedykolwiek, żeby znaleźć Dianę.

Bez względu na to, co to kosztuje.

Popełniłem błąd, przyznaję. Ale jestem gotów naprawić wszystko.

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział