6

DIANA

Nie mogłam powstrzymać nóg przed ruchem, nie że chciałam. Ucieczka przed przemocą za mną wypełniała każdą cząstkę mojego mózgu, popychając moje ciało do przodu i powodując, że serce waliło jak oszalałe.

Moje nogi płonęły, gdy przepychałam się przez tłum, przez drzwi i w otwarte lasy. Nawet nie zawracałam sobie głowy oglądaniem się za siebie. Jeśli dźwięk łamanych kości i bolesnych jęków był jakąkolwiek wskazówką, te gammy nie opuszczą tego miejsca beze mnie - nawet jeśli oznaczałoby to wojnę z inną watahą.

Nie mogłam sobie pozwolić na to, żeby podziękować Bradleyowi za walkę w mojej obronie, nie gdy oznaczało to ryzyko schwytania. Palenie w płucach narastało, gdy walczyłam z wyczerpaniem, a powietrze stawało się coraz trudniejsze do wciągnięcia, ale byłam zdeterminowana, aby biec, aż dotrę do bezpiecznego miejsca lub padnę. Cokolwiek nastąpi pierwsze.

Gdy dotarłam do głównej drogi, zwolniłam i wciągnęłam pełny oddech. Większość niebezpieczeństwa została za mną, ale jeśli Damon był taki, jak go znałam, jego ludzie będą na mnie czekali wszędzie.

"Tam jest," głośny głos odbił się echem za mną.

Spojrzałam za siebie i rzeczywiście, dwóch ludzi Damona nie było daleko za mną. Rozpoznałabym ich, gdybym się przyjrzała, ale nie zawracałam sobie tym głowy; po prostu odwróciłam się i pobiegłam jeszcze szybciej.

"Uciekła," krzyknął drugi głos. "Złapcie ją."

Zastanawiałam się nad powrotem do lasu, ale ci mężczyźni byli wyszkolonymi żołnierzami i myśliwymi. Las zrobiłby mi więcej szkody niż pożytku. Trzymałam się kursu, zmuszając się do zwiększenia prędkości mimo wyczerpania, które zżerało moje kości. Jeśli dotrę do skrzyżowania przed nimi, łatwo mi się uda uciec.

Właśnie gdy skręciłam w lewo na skrzyżowaniu, SUV wjechał we mnie, wysyłając mnie w powietrze nad asfaltem, moja głowa uderzyła o ziemię z bolesnym hukiem. Cienie tańczyły na krawędziach mojego pola widzenia, ból był wszechobecnym czynnikiem w moim ciele. Zakrztusiłam się kaszlem, głowa opadała na bok, gdy patrzyłam, jak zamazane postacie wychodzą z samochodu i zmierzają w moim kierunku.

Jeden mężczyzna dotknął swojego ucha. "Mamy ją."

Odpowiedź wróciła przez transmisję, gniew i przemoc były niebezpieczną mieszanką w głosie respondenta. "Żywa czy martwa?"

"Żywa. Tylko obezwładniona."

"Gdzie do diabła jesteście?" Drugi mężczyzna znowu krzyknął.

"Na skrzyżowaniu tuż przed watahą Blackwood."

"Spotkamy się tam." Połączenie się rozłączyło, a szorstkie ręce zamknęły się wokół moich ramion, podnosząc mnie z ziemi bez względu na konsekwencje.

"Wrzuć ją do samochodu. Alfa Damon będzie bardzo zadowolony."

Gdy tylko skończył mówić te słowa, milczący mężczyzna za nim uśmiechnął się. "Nie przyszedłem na rozkaz Alfy Damona." Skręcił kark żołnierzowi, który mnie trzymał, i oboje upadliśmy na ziemię z kolejnym hukiem. Jeden bez życia, drugi w wielkim bólu.

Strach przeszył mnie na myśl, że nie przyszedł tutaj dla Damona. To mogło oznaczać tylko jedno...

"Celeste będzie taka zadowolona," powiedział, podnosząc mnie z podłogi.

Nie. Nie zamierzałam leżeć jak lalka i pozwolić im robić ze mną, co chcą. Zmusiłam proces gojenia, by przyspieszył, czerpiąc energię od Bradley'a.

Mój łokieć opadł na środek jego pleców, a on zawarczał. Wykorzystałam chwilę nieuwagi, żeby uwolnić pazury, przecinając jego skórę i odsłaniając kręgosłup. Krew trysnęła z rozległej rany, a jego krzyki bólu były melodią dla moich uszu, gdy upadł na kolana.

Stoczyłam się z niego, moje pazury ociekały jego krwią, gdy wstałam. "Powiedz Celeste, że nigdy mnie nie zdobędzie." Rozcięłam mu gardło, a jego martwe ciało opadło z głuchym łoskotem.

Moje ciało poruszyło się, zanim nawet wydałam rozkaz, adrenalina była przewodnikiem, którego potrzebowałam tej nocy. Wsiadłam do samochodu, którym przyjechali, i uruchomiłam silnik. Wszystko, czego potrzebowałam, to dotrzeć do domu wujka Jerzego, a wtedy będę wystarczająco bezpieczna, żeby...

Samochód, którego nawet nie zauważyłam, uderzył w bok mojego, powodując, że straciłam kontrolę nad kierownicą. Samochód obracał się bezładnie, podczas gdy ja walczyłam o odzyskanie kontroli. Kolejne uderzenie, a tym razem zderzyłam się bezpośrednio z ogromnym drzewem. Moja głowa uderzyła w kierownicę, a wzrok zaczął mi się rozmazywać po raz drugi tej nocy.

Otworzyłam drzwi i wyczołgałam się z dymiącego pojazdu. Ktokolwiek to zrobił, musiał być jeszcze w pobliżu. Musiałam...

Silne palce chwyciły mnie za włosy, a krzyk wydarł się z mojego gardła. Bezskutecznie walczyłam z bolesnym uściskiem, próbując uwolnić się z rąk napastnika, ale był zbyt silny.

"Gdzie myślałaś, że idziesz?" Zaśmiał się do mojego ucha.

"Puszczaj mnie, ty draniu!" Przeklęłam wściekle, mimo że skóra na głowie wciąż piekła z bólu.

Rzucił mną na bok, a moja głowa po raz trzeci tej nocy uderzyła o ziemię. Jego but natychmiast trafił w mój brzuch, a potem kolejny cios w bok głowy.

Ból mnie ogarnął, ale nie zamierzałam się poddać. Walczyłam, żeby podnieść się z podłogi, ale moje ciało było już zbyt słabe.

Znów chwycił mnie za włosy i uniósł z podłogi. "Spójrz na siebie, taka słaba i żałosna." Jego palce zacisnęły się na moim gardle, a mój oddech zaczął się rwać. "Jesteś taka piękna, gdy walczysz o życie." Pogłaskał mnie po policzku, a ja wykorzystałam okazję, żeby ugryźć go w rękę. Mocno.

Jęknął z bólu i rzucił mnie z powrotem na ziemię. Zareagowałam szybko, przecinając jego udo, gdy upadałam, moje pazury znowu były obecne.

Jeśli miałam umrzeć, to walcząc. Pomyślałam. Przezwyciężyłam ból i ponownie zadrapałam jego udo, a potem sięgnęłam wyżej i podrapałam jego brzuch.

Jego warkot rozbrzmiał wokół nas, a jego oczy płonęły furią. "Teraz musisz umrzeć, suko."

Jego wysunięte pazury wbiły się w mój brzuch i poczułam, jak walka opuszcza moje ciało. Mój oddech się zatrzymał, łzy napłynęły do oczu, a ból mnie pochłonął.

Próbowałam powstrzymać łzy, ale potem było jedno, dwa... ciemność.

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział