ROZDZIAŁ 7

Kate POV

13:45

Biorę głębokie oddechy, podnosząc kostki do drzwi. Ceglana, czerwona kamienica jest identyczna jak sąsiednie – z wyjątkiem dużego pęknięcia na drzwiach frontowych.

Puk, puk.

Brak odpowiedzi.

Słowa Tessy dźwięczą mi w uszach: Zajmij się tą sprawą Johna Kinnocka jak najszybciej. Nigdy nie powinna była trafić do nas. Zamknij ją i zdejmij ze swojego biurka.

Zajrzałabym przez okno, ale zasłony są zasunięte, mimo że już po południu.

Puk, puk.

Przykładam ucho do drzwi i słyszę głosy. Ktoś jest w domu.

Puk, puk, puk.

„Halo?” wołam. „Tu Kate Noble z Opieki Społecznej.”

Pukam ponownie, tym razem zamkniętą pięścią.

Słyszę pospieszne kroki i kobieta otwiera drzwi, blond włosy spięte opaską.

„Ciszej.” Oczy kobiety pływają w oczodołach. „Alice śpi.”

Więc to jest Leanne Neilson. Matka słynnych chłopaków Neilsonów.

Ma na sobie piżamę z Pięknej i Bestii i futrzane kapcie, wygląda na wyczerpaną, ogromne worki pod oczami. Jej szara cera to wyraźny sygnał nadużywania narkotyków. Nic dziwnego, że w aktach odnotowano, że Leanne ma problem z lekami na receptę.

Za Leanne widać względnie schludny salon z czerwonymi, skórzanymi sofami i błyszczącym telewizorem nad chromowanym kominkiem. Głosy, jak się okazuje, dochodziły z telewizora.

„Pewnie jesteś panią Neilson,” mówię, wyciągając rękę. „Mama Lloyda, Joeya i Pauly’ego. Mogę mówić do ciebie Leanne?”

Leanne Neilson nie była osobą, którą chciałam dziś zobaczyć. Powinnam być w domu Johna Kinnocka, zamykać jego sprawę i pozwolić jego matce na nowy start.

Ale opieka społeczna polega na priorytetach.

„Dobrze,” mówi Leanne, przechylając głowę, oczy wciąż się kręcą, nie podając mi ręki.

„Więc nazywam się Kate. Jestem twoją nową pracownicą socjalną.”

Leanne mruga leniwie, szare policzki opadają. „Co się stało z… erm… Kirsty?”

„Została zwolniona na długie zwolnienie chorobowe.”

„Czego chcesz?” Szybkie drapanie nosa. „Byłam w szpitalu.”

„Tak – o tym właśnie chciałam z tobą porozmawiać. Mogę wejść na chwilę?”

Leanne patrzy za siebie. „No wiesz, w domu jest bałagan.”

„Wygląda w porządku. Czy te sofy są nowe?”

„Skóra jest… łatwiejsza do czyszczenia. Ale daj mu kilka tygodni, a Lloyd… zniszczy je.” Kolejne szybkie drapanie nosa.

„Mogę wejść?”

„Kiedy wróci Kirsty?”

„Prawdopodobnie nie wróci.”

„Kolejna odeszła.” Leanne idzie z powrotem do salonu, ręką podpierając się o ramię sofy.

Zamykam drzwi frontowe.

„Gdzie jest mała Alice?” pytam.

„Mówiłam ci. Śpi.”

„Mogę zobaczyć?”

„To jest jak… karuzela,” mówi Leanne. „‘Mogę zobaczyć sypialnie? Jak się układa z partnerem? Jak sobie radzisz?’ Nigdy nie widzę tej samej osoby dwa razy. Nikt mi nigdy nie pomaga.”

‘Nie lubimy zmieniać personelu, Leanne,’ mówię, idąc za nią po schodach wyłożonych różowym dywanem. ‘To źle dla wszystkich, kiedy ludzie odchodzą. Ale tak to teraz wygląda.’

‘Alice jest tutaj,’ mówi Leanne, obniżając głos do szeptu, pokazując mi czysty, stosunkowo uporządkowany pokój dziecięcy z pięcioma dużymi pudełkami Pampersów ustawionymi w rogu.

Mała Alice śpi w białym drewnianym łóżeczku z wiszącą nad głową karuzelą. W pokoju pachnie dobrze – w przeciwieństwie do korytarza, który ma lekki zapach moczu.

‘Wiem, że śmierdzi,’ mówi Leanne, jakby czytając mi w myślach. ‘Joey nadal moczy łóżko. Lekarz mówi, że z tego wyrośnie.’

‘Jak to się stało?’ pytam, wskazując na dziurę w drzwiach sypialni z płyty wiórowej.

Leanne mruga kilka razy, a potem odpowiada: ‘To zrobił Lloyd. Mówiłam o tym ludziom od mieszkań. Nadal nie przyszli, żeby to naprawić.’ Dodaje, ‘To nie był mój partner, jeśli o to pytasz.’

‘Czy Lloyd zaczął już terapię?’ pytam. ‘Powinien być już blisko szczytu listy oczekujących.’

‘Nie.’ Twarz Leanne się krzywi. Patrzy na mnie wtedy, brązowe oczy pełne bólu.

Wiem, co mówi. Nie daję sobie rady. I nagle chcę ją przytulić.

Ale nie wolno nam tego robić z dorosłymi.

‘Lloyd rozmawiał z ostatnim pracownikiem socjalnym o strategiach radzenia sobie,’ mówię, trzymając się oficjalnej linii. ‘Boks w siłowni kuzyna? Czy to robił?’

‘Jestem jego workiem treningowym,’ mówi Leanne. ‘Jest teraz taki duży, że nie mogę go powstrzymać. Prosiłam, żeby go zabrali do opieki. Nikt nie słucha. Któregoś dnia mnie zabije.’

‘Porozmawiajmy o tym, jak możesz ustawić granice. Zapisz się na jakieś kursy dla rodziców—’

‘Byłam na nich.’

‘Nie. Były dla ciebie zorganizowane, ale nie uczęszczałaś.’

‘Nie mogłam tam dotrzeć. Nie mam samochodu.’

‘Zorganizuję dla ciebie więcej zajęć. Może mogę znaleźć kogoś, kto cię tam zawiezie. A co z twoimi lekami? Bierzesz je regularnie?’

‘Tak, tak, biorę.’ Oczy Leanne uciekają na podłogę. ‘Ale zgubiłam trochę. Możesz powiedzieć lekarzowi, żeby dał mi więcej?’

‘Musisz go sama o to poprosić. Porozmawiajmy o twoim partnerze. Nadal z nim jesteś?’

‘Dlaczego ludzie zawsze pytają o niego? Co on ma z tym wspólnego? Mogę mieć chłopaka. Jestem dorosłą kobietą.’

‘Mieszka tutaj, prawda?’

Leanne zastanawia się przez chwilę, przewracając oczami. ‘To mój dom,’ mówi. ‘Dlaczego to kogokolwiek obchodzi, kto tu mieszka? Słuchaj, nie możesz zabrać Lloyda do opieki, choćby na chwilę?’

‘Nie mogę tak po prostu zabrać dziecka i umieścić go w opiece.’

‘Dlaczego nie?’

Bo muszą być uznane za zagrożone natychmiastowym niebezpieczeństwem. A Lloyd jest większym zagrożeniem dla innych niż dla siebie.

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział