1

Elena

"On musi być szalony..." Zwrócił się do mnie, przyciągając uwagę najbliższego szefa kuchni obok mnie.

Nie... Ja nie jestem szalona.

Trzymałam głowę nisko, gdy kierownik restauracji krzyczał na całe gardło. Ostatnim razem, gdy na niego patrzyłam, jego ślina, która wylatywała z ust, skończyła na mojej twarzy.

"Raz uderzony, dwa razy nieufny" - to coś, do czego byłam całkiem przyzwyczajona. Wiedziałam, że mój kierownik uzna ciszę za znak uległości. Mężczyźni tacy jak on woleli grać na ego niż być w porządku.

Nic nie powiedziałam, a on kontynuował szybkie włoskie tyrady.

Oczywiście, nie zrobiłam nic złego, ale ten człowiek lubił robić z igły widły. W połączeniu z moim zmęczeniem po wcześniejszych zajęciach, nie miałam ochoty na kłótnie.

"Czemu przeszkadzasz wszystkim? Czy jesteś tak bezrobotna? Czemu musisz tu stać, wyglądając jak pomidor! Tak, wielki idiota!"

Według niego byłam idiotką i pomidorem.

Duża kuchnia za mną tętniła życiem, ale niektórzy pracownicy kuchni wybrali pozostanie w miejscu zamiast pracy. To ich powinieneś krzyczeć, nie na mnie, pomyślałam. Ciągle byłam wybierana przez tego człowieka.

Giuseppe był niczym więcej niż cierniem w moim boku odkąd zaczęłam pracować w restauracji. Myślałam, że to dlatego, że jestem nowa, ale traktowanie trwało już ponad sześć miesięcy, a byli jeszcze nowi pracownicy.

Wskazał przede mną i w końcu mnie zwolnił. Pogłębiłam ukłon i pospiesznie udałam się do stołu, który obsługiwałam.

"Wszystko w porządku?" Usłyszałam głos za sobą. To był szef kuchni, który podskoczył, gdy Giuseppe krzyczał.

"Tak."

"Jest klient na zewnątrz. Czemu nie zostawisz naczyń... Ja się nimi zajmę." Powiedział z uśmiechem.

Otworzyłam drzwi łączące kuchnię z główną salą jadalną, aby zobaczyć, że klienci już poszli, ale zostali zastąpieni przez jednego mężczyznę.

Jego długie, muskularne nogi były skrzyżowane i odziane w plażowe spodnie. Miał na sobie białą koszulę, której rękawy były podwinięte, odsłaniając tatuaże.

Na jego szyi wisiał naszyjnik z czymś, co wyglądało jak kotwica, ale nie byłam pewna, bo nie byłam wystarczająco blisko. Jego twarz była zasłonięta przez magazyn, który czytał, ale jego długie, żyłkowate palce przyciągały moją uwagę.

"Czy mogę coś dla pana zrobić?" Zapytałam po angielsku. Tajemniczy mężczyzna odłożył magazyn i spojrzał na mnie jasnymi, piwnymi oczami.

Święta Dziewico.

Jego spojrzenie było palące, a piwne oczy niemal mieniły się głębokim bursztynem. Miał prosty nos, pełne usta i szczękę ostrą jak nóż. Był bardzo przystojnym mężczyzną.

Potrząsnęłam głową, aby oczyścić myśli i zapytałam ponownie. "Czy mogę coś dla pana zrobić?" Mężczyzna uśmiechnął się lekko, ale uśmiech nie sięgnął jego oczu.

"Kawa," odpowiedział głębokim głosem, który wywołał dreszcze na moim kręgosłupie. Czując potrzebę opuszczenia jego obecności, szybko odeszłam szeroko otwartymi oczami, podniosłam dzbanek z gorącą kawą i wróciłam do jego stołu.

Całkowicie unikając jego spojrzenia, skupiłam się na kawie przed sobą. Ostatnią rzeczą, jakiej chciałam, było rozlanie kawy na jego drogie, brązowe skórzane buty i ponowne skarcenie przez mojego kierownika. Rzadko zdarzało mi się być karcona dwa razy dziennie, ale regularne codzienne skarcenie było normalne.

Gdy właśnie miałam nalać mu filiżankę, usłyszałam, jak coś mamrocze. "Przepraszam, co?" zapytałam. Pokręcił głową. "Damon. To moje imię. Jakie jest twoje?" zapytał, z lekkim uśmiechem na ustach.

Te usta...

"Przepraszam, co?" zapytałam ponownie, nagle czując się bardzo powtarzalnie. Pokręciłam głową na swoje własne działania. To bardzo niepodobne do mnie. Mężczyźni byli teraz drugorzędni w moim życiu, więc nie mogłam wyjaśnić, dlaczego czułam się w ten sposób. Wyczuwając moje zakłopotanie, nieznajomy uśmiechnął się. "Elena." Odpowiedziałam.

Pochylił się do przodu i oparł łokcie na stole, zbliżając się niebezpiecznie blisko mnie. Przełknęłam głośno ślinę i obserwowałam, jak jego oczy przesuwają się po mojej szyi.

Te oczy...

Zdezorientowana i próbując odzyskać opanowanie, odwróciłam się z powrotem do dzbanka z kawą, który trzymałam, i przytuliłam go do piersi, jakby miał mnie ochronić przed jego spojrzeniem. "Ładne imię," powiedział głębokim głosem. "Czy twoja matka ci je nadała?"

Zamarłam na dźwięk słowa "matka." Prawie nie znałam tej kobiety, ale rozmowa o sobie z kimś, kogo właśnie poznałam, wydawała się dziwna. Znałam moją matkę tylko w ostatnich chwilach jej życia i nawet miałam trudności z przypomnieniem sobie jej twarzy.

Czując się zagubiona, skinęłam głową i przykleiłam fałszywy uśmiech na twarz. Mężczyzna, zwany Damon, wydał niski odgłos, który brzmiał jak mruczenie dużego kota.

Ale był bestią. Wydawał się bestią gotową rzucić się na mnie w każdej chwili. Spojrzałam na jego nos, bojąc się spotkać jego spojrzenie.

"C-Czy to wszystko?" wykrztusiłam. Jego usta wykrzywiły się w powolnym i zmysłowym uśmiechu, który obiecywał dziwne rzeczy i spocone noce. Zrobiłam się różowa.

Pokręcił głową. "Kiedy będę cię potrzebował, zawołam cię. Chętnie wezmę jeszcze jedną filiżankę kawy, więc proszę, zostań w pobliżu," powiedział.

Prawie wybiegłam z powrotem do kuchni, gdy skinął głową, żeby mnie odprawić. Na chwiejnych nogach oparłam się o zimny kuchenny blat, gdzie kucharze wyrabiali chleb.

Nie wiedziałam, dlaczego czułam się w ten sposób, ale ten mężczyzna sprawiał, że czułam się niezwykle nerwowa i samoświadoma. Nie chcąc, żeby Giuseppe mnie zobaczył bezczynnie, szybko rozejrzałam się, czy jest w pobliżu. Nie był, co było dla mnie niezwykle szczęśliwe.

Wzięłam jeszcze kilka oddechów, zanim wyprostowałam się od blatu. Moje nogi nadal się trzęsły, a przede wszystkim moja bielizna była zniszczona.

Sam fakt, że spojrzał głęboko w moje oczy i uśmiechnął się w taki sposób, wystarczył, by wywołać potoki między moimi nogami.

Byłam mokra i zaniepokojona.

Westchnęłam i podniosłam dzbanek z kawą obok mnie. Gdy tylko postawiłam go na właściwym miejscu, spojrzałam z powrotem, by zobaczyć Damona rozmawiającego przez telefon.

Jego brwi były ściągnięte, a palce szybko bębniły po stole. Cokolwiek to było, wyglądało na pilne, bo wstał, rzucił kilka banknotów i szybko wyszedł.

Wypuściłam oddech, którego nie wiedziałam, że wstrzymywałam. W pewnym sensie cieszyłam się, że odszedł. Zdezorientował mnie i sprawił, że poczułam się w sposób, który nigdy wcześniej nie odczuwałam.

Miałam nadzieję, że nie spotkam go ponownie. Spotkania takie jak to, które właśnie miałam, były jak Boże Narodzenie, a nawet gorzej, jak zaćmienie księżyca. Takie rzeczy zdarzają się tylko raz w życiu.

Następny Rozdział