Ciemność

Ciemność nie jest czymś, czego ludzie powinni się bać. Mówią, że bez niej nie można doświadczyć światła. Ciemność rozświetla gwiazdy. Ciemność sprawia, że błyskawice przecinające niebo są tak piękne.

Ale nie każda ciemność przynosi światło... Przynajmniej takie jest moje doświadczenie, a ta jedna myśl mnie przeraża.

Czy kiedykolwiek ucieknę od tej ciemności, która jest moim życiem?

Ciemne chmury, ciężkie od opadów, zbierają się nad moją głową, gdy zbliżam się do nagrobka mojej matki. Jakże to pasuje... czy tak będzie burzowo co roku?

Amelia Hazelwood. Kochająca matka, żona i przyjaciółka. Kochała i była kochana. 15 kwietnia 1978 - 21 sierpnia 2023.

Minął rok od jej tragicznej śmierci. Czwarty stadium raka mózgu. Kiedy się zorientowaliśmy, nie było już nic do zrobienia. Trzy miesiące wystarczyły, aby jej życie zostało sprowadzone do tego dwustukilogramowego kawałka cementu.

Ale to nie guz ją zabił. Kula w głowę od człowieka, który wciąż nie został złapany.

Los był naprawdę okrutną suką.

„Cześć, mamo,” wyszeptałam, padając na kolana przed kamieniem. Wyciągnęłam drżącą rękę, przesuwając palcami po jej imieniu. „To ja, Raelynn.” Zaśmiałam się nerwowo, wpatrując się w kamień. „Nie mogę uwierzyć, że minął cały rok. Dziwnie, co?”

Wiatr uderza w moje policzki, ciepły, ale nieustępliwy, a pierwsze krople deszczu rozpryskują się na mojej nagiej skórze. Nie jestem jeszcze gotowa, by odejść, więc otwieram parasol, trzymając go drżącą ręką, aby chronić ubrania przed zamoknięciem.

Zazwyczaj bym się tym nie przejmowała. Czuję się bardziej spokojna stojąc w deszczu niż pod słońcem, ale dziś jest inaczej.

„Caelum radzi sobie świetnie,” pokręciłam głową, uśmiechając się szeroko. „Świetnie sobie radzi w szkole. Same piątki. Możesz w to uwierzyć?”

Nie lubię mówić o sobie, ale skoro jej tu nie ma, by zobaczyć moje osiągnięcia, czuję się zobowiązana. „Dziś zaczynam studia. Opuszczałam pierwszy tydzień, żeby przygotować Caeluma do jego pierwszego tygodnia w szkole, ale w końcu to robię. Studiuję psychologię sądową,” cichy śmiech opuścił moje usta. „Wiem, wiem. Szok, prawda?”

Zawsze zastanawiałam się, co sprawia, że ludzki umysł robi to, co robi. Dlaczego seryjni mordercy zabijają? Co popycha człowieka do popełnienia strasznych zbrodni? Jak chemiczny skład mózgu wpływa na proces podejmowania decyzji?

Czy pomoże mi to zrozumieć, co się stało tamtej nocy?

„Cóż, muszę już iść. Przyprowadzę Caeluma później. Kocham cię, mamo.” Nie zawracam sobie głowy opowiadaniem jej o ojcu. Byłaby rozczarowana, wiedząc, jak bardzo upadł.

W myślach składam cichą obietnicę, że dowiem się, co naprawdę się stało tamtej nocy i doprowadzę winnego do sprawiedliwości. Najciemniejsze części mnie pragną zemsty. Są spragnione, a chore, skręcone myśli, które czasem mnie nawiedzają, nie są wystarczające, by je zaspokoić.

Potrząsając głową, walczę z tymi myślami. Nie są zdrowe. Nie są właściwe.

Nie płaczę... przynajmniej już nie. Kiedy moja matka zachorowała, byłam podporą rodziny. Mój ojciec jest alkoholikiem i szefem policji. Clemson to dość małe miasteczko, ale dzięki Uniwersytetowi Clemson, siły policyjne mają ręce pełne roboty. Jeśli nie pracuje, to pije, a jeśli nie pije... jego gniew jest nie do opanowania.

Cmentarz jest tylko krótkim spacerem od Uniwersytetu Clemson, ale spędziłam więcej czasu niż powinnam, rozmawiając z mamą. Nie chciałam mówić do niej przy Caelumie, więc zdecydowałam się na poranną wizytę, ale teraz się spóźniam.

W większości mój parasol ochronił mnie przed teraz już stałym deszczem padającym z nieba. Moje Doc Martens na szczęście trzymają moje stopy suche, niezależnie od tego, ile kałuż nie uda mi się ominąć.

„It’s my life” Bon Jovi’ego rozbrzmiewa w moich airpodsach, ulubiona piosenka mamy, gdy zmierzam w kierunku kampusu.

Zaskakująco, nikt inny nie pojawił się na chodniku, co było szokujące, biorąc pod uwagę, że to czwartkowy poranek. Zazwyczaj nic nie utrzymywało ulic pustych od czwartku do niedzieli.

Wysokie budynki Uniwersytetu Clemson pojawiły się przed nami, a moje serce biło szybciej z mieszanką nerwów i ekscytacji. W końcu robiłam coś dla siebie. Z natury byłam poświęcająca się. Caelum był pierwszy, a potem mama... Nawet ojciec był kimś, kogo stawiałam wyżej od siebie, ale dziś to pierwszy raz, kiedy w końcu wkraczam w swoje własne życie.

Wyciągając telefon, sprawdziłam, czy nie mam żadnych wiadomości od Caeluma, a moje serce zatrzymało się, gdy zobaczyłam jego imię na ekranie. Otworzyłam szybko wiadomość i poczułam ulgę, gdy przeczytałam: Miłego dnia siostrzyczko. Nie martw się o mnie. Będę miał dobry dzień. Czuję to <3

Nie mogłam powstrzymać uśmiechu, który pojawił się na mojej twarzy. Caelum był najlepszym młodszym bratem. Nigdy na nic nie narzekał. Każdą przeszkodę pokonywał z pozytywnym nastawieniem.

Gdybym miała wybrać swojego bohatera, bez wątpienia byłby nim on.

Ryk silnika zaskoczył mnie, gdy piosenka dobiegła końca, i odwróciłam głowę, ale było już za późno.

Błotnista woda z głębokiej kałuży rozprysła się z boku pojazdu, mocząc mnie od stóp do głów. Stałam tam, zamarła w szoku, gdy elegancki, czarny Toyota Supra przejechał obok.

Wyglądało, jakby specjalnie skręcił, żeby trafić w tę przeklętą kałużę.

To było niegrzeczne.

Znałam ten samochód. Nikt inny w tej okolicy go nie miał.

Kieran Decker, znany jako najpopularniejszy chłopak z liceum. Jego rodzina (rzekomo) pływała w pieniądzach, mówiło się, że są prawie miliarderami. Kieran dostał tę Suprę na swoje szesnaste urodziny i samochód pojawiał się wszędzie.

Wszyscy albo chcieli być z Kieranem, albo nim być. Nigdy nie rozumiałam tego zachwytu. Choć nie lubiłam oceniać, widziałam, jak traktował ludzi. Nie był miły. Dziewczyny plotkowały, że spał z nimi, a potem natychmiast je porzucał.

Ale nic nie równało się z siniakami, podbitymi oczami i plamami krwi na jego ubraniach.

Kieran był tajemniczy i prawdopodobnie nigdy go nie rozgryzę.

Moje oczy powoli zjechały w dół, oceniając szkody. Moja biała koszulka była opryskana błotem jak jajo ptaka. Na szczęście założyłam czarne dżinsowe ogrodniczki, bo inaczej widać byłoby mój stanik przez teraz przemokniętą koszulkę.

Przeciągnęłam telefon po najsuchszym fragmencie mojego ubrania, wsunęłam go z powrotem do kieszeni, jęcząc w duchu.

Nie przyniosłam żadnych dodatkowych ubrań. Nie mam czasu, żeby wrócić do domu i się przebrać, a w tym tempie spóźnię się na pierwszą lekcję w semestrze.

Ignorując chlupotanie brudnej wody w moich butach, pobiegłam w kierunku głównego wejścia, szybko kierując się do łazienki. Dziewczyna w za dużych dresach, luźnej koszulce i z włosami związanymi w koczek wyszła z łazienki. Jej oczy prześlizgnęły się po mnie, a na jej ustach pojawił się lekki grymas, „Wygląda na to, że masz gorszy dzień ode mnie.”

Nie byłam dobra w kontaktach z ludźmi. Nie powiedziałabym, że byłam społecznie nieprzystosowana, ale ludzie uważali mnie za… dziwną. W przeszłości porównywano mnie do robota. Nikt nie lubił, że nie plotkowałam ani nie imprezowałam. Ludzie myśleli, że to dziwne, że spędzałam więcej czasu z młodszym bratem niż z rówieśnikami.

Nikt mnie naprawdę nie lubił….

„Nie jest tak źle.” skłamałam, ignorując dyskomfort mokrych skarpetek.

Dziewczyna już zniknęła, gdy odpowiedziałam, odpowiadając mi trzaśnięciem drzwi łazienki.

Szybko próbowałam zetrzeć jak najwięcej brudu z mojej skóry, zanim zdałam sobie sprawę, że już jestem spóźniona na zajęcia.

„Cholera, cholera, cholera,” mamrotałam pod nosem, praktycznie biegnąc w kierunku budynku C.

W korytarzach było kilka osób, i nie zawracałam sobie głowy otwieraniem parasola, gdy wychodziłam z budynku A, kierując się do C.

Już byłam przemoknięta. Może czysta deszczówka zmyje trochę ulicznego brudu.

Ostatni tydzień był tak zajęty z Caelumem, że nie miałam czasu na rozplanowanie zajęć, co dziś sobie wyrzucam.

Drzwi do sali 33C były zamknięte, i próbowałam wejść niezauważona przez profesora, ale moja próba została udaremniona. „Panno Hazelwood,” surowy głos kobiety w późnych latach trzydziestych uniósł brew, „Spóźniła się pani na pierwsze zajęcia semestru.”

„Bardzo przepraszam. Zostałam...” zaczęłam, ale ona podniosła rękę. „Nie obchodzi mnie, co się stało. Mój czas na zajęcia nie jest opcjonalny. Jeśli spóźni się pani ponownie, proszę nie przychodzić w ogóle. Może pani usiąść.”

Kilka chichotów i ciche szepty rozległy się, ale nie zwracałam na nie uwagi. Nie przyszłam tu, żeby zaimponować ludziom w tej sali. Przyszłam się uczyć i zdobyć dyplom.

Moje oczy przeskanowały rzędy ławek, przełykając ślinę, gdy jedyne dostępne miejsce było tuż obok nikogo innego jak Kieran Decker.

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział