Rozdział 5

"Hej," wita mnie przyjaźnie, wychodząc ze swojego pokoju. "Ten metalowy łóżko nie przejdzie, jeśli celujesz w Airbnb," żartuje, śmiejąc się, a ja chichoczę razem z nim, wpatrzona w podłogę.

"Uh, nie, właściwie jestem przyjaciółką Carlo," odpowiadam, starając się utrzymać spokojne bicie serca. Dlaczego nie mogę się po prostu opanować? "Jestem Julianna."

"Julianna," powtarza, idąc ze mną do pokoju. Skinęłam głową i przełknęłam gulę w gardle. "Jestem Kent," przedstawia się, wyciągając rękę. Biorąc głęboki oddech, odwzajemniam gest, ostrożnie ściskając jego dłoń, starając się jak najlepiej kontrolować nerwy.

"Miło cię poznać," udaje mi się powiedzieć, przeklinając siebie za lekkie jąkanie. Wycofuję rękę trochę za szybko, obawiając się spoconych dłoni.

"Dlaczego jesteś w pokoju Carlo, kiedy jest pusty?" pyta z uśmiechem, a mój żołądek skręca się w supeł.

"Cóż, sprawdzam go," wyjaśniam. "Wspomniał, że szukacie czwartego współlokatora."

"Ah, rozumiem," uśmiecha się, sprawiając, że czuję się bardziej swobodnie. Na szczęście nie wydaje się myśleć, że jestem totalnym dziwakiem. "Spotkałaś wszystkich innych?"

"Tak, prawdopodobnie zastanawiają się, czy powinnam się wprowadzić, czy nie," chichoczę, a on dołącza.

"Więc to o tym rozmawiają w kuchni," wzdycha, a ja po prostu wzruszam ramionami. "Nie śledzę ich rozmów, ale myślę, że pasowałabyś tu idealnie." Mruga okiem, a ja przysięgam, że czuję, jak serce bije mi pod skórą. "Cóż, wrzucę moją torbę na siłownię do pokoju. Miło było cię poznać."

"Również miło," odpowiadam, czując przypływ ulgi, gdy wychodzi z pokoju. Jednak tuż przed wyjściem znów mruga do mnie, prawie powodując zawał serca. Naprawdę muszę się uspokoić.

"Julianna!" Carlo woła z korytarza, przywracając mnie do rzeczywistości. Oczyszczam gardło, wsuwając ręce do tylnych kieszeni. "Spotkałaś Kenta?" pyta, gdy Kent pojawia się z powrotem ze swojego pokoju i zamyka za sobą drzwi.

"Tak," odpowiadam, nasze oczy na chwilę się spotykają. Te zielone oczy mogą być moją zgubą.

"Dobrze, chodź, porozmawiamy o ważnych sprawach," mówi, a ja kiwam głową, idąc za nim do kuchni. Po drodze znów wyciągam telefon, aby wysłać mamie z grubsza adres naszego miejsca.

Z pięcioma osobami zebranymi wokół kuchennego półwyspu, Mark wyciąga kopię umowy najmu.

"Tu jest nasza umowa," mówi uprzejmie, a ja uśmiecham się. "Jeśli jesteś zainteresowana, Julianna, i wszystko się zgadza, chcielibyśmy, żebyś się wprowadziła. Poświęć czas na jej przejrzenie i zadawaj pytania. Potem możemy zaaranżować spotkanie z naszym właścicielem i możesz podpisać umowę z nami."

"Dobrze," wzruszam ramionami, szybko przeglądając papiery.

"Jesteś zainteresowana wprowadzeniem się do nas?" pyta niepewnie Kyle.

"Tak, nie widzę żadnych czerwonych flag," wzruszam ramionami. "Czy wszyscy jesteście tajnymi seryjnymi mordercami?" żartuję, a oni wszyscy się śmieją.

"Nie, po prostu musieliśmy sprawdzić," Kyle wzrusza ramionami, z lekkim uśmiechem na twarzy. "Niektóre dziewczyny mogą nie czuć się z tym dobrze."

"Naprawdę tego potrzebuję," przyznaję, kręcąc głową. "Nie mogę już znieść dojazdów; wykańczają mnie. Pracuję na basenie kampusu, a jeśli to się uda, dałoby mi to więcej wolności. Naprawdę chciałabym się wprowadzić. Dobry kredyt, schludna, cicha, i potrafię gotować?" wyliczam w pośpiechu, a gdy skończę, ich zbiorowe uniesione brwi sprawiają, że czuję, że powiedziałam właściwe rzeczy.

"Jakie potrawy potrafisz przygotować?" pyta Kyle, a Mark żartobliwie go szturcha.

"Co z tobą?" Kent wchodzi, a ja szybko odwracam wzrok od niego. Trudno myśleć jasno, gdy jest w pobliżu.

"Studiuję sztukę, więc mój harmonogram jest zazwyczaj napięty, ale jestem dość łatwa w obyciu. Chyba jestem raczej cicha," odpowiadam, rzucając ukradkowe spojrzenie w jego stronę. "Nie organizuję dzikich imprez ani niczego, co mogłoby was budzić w nocy."

"To kluczowe," nalega Mark. "Fajnie jest o tym porozmawiać od razu. Więc, lubisz imprezować, czy to nie twoja bajka?"

"Nie mam nic przeciwko," wzruszam ramionami. "Może nie zawsze, ale nie jestem przeciwna wieczornemu wyjściu."

"Brzmi dobrze," Mark kiwa głową, a ja przytakuję. "Jesteś porządna?"

"Absolutnie, jestem bardzo schludna," zapewniam ich.

"Twój pokój to twoje terytorium, więc możesz go zostawić jak chcesz. Ale czy możemy się zgodzić, że każdy z nas będzie dbał o wspólne przestrzenie i łazienki?" pyta, a ja zgadzam się, nie zaskoczona prośbą.

"Jasne, jestem za," obiecuję.

"Cieszymy się, że jesteś schludna," Mark uśmiecha się, a ja nie mogę powstrzymać się od śmiechu. "Cieszymy się, że mamy czystość na pokładzie."

Mark rozgląda się po wszystkich i kończy, "Wygląda na to, że mamy umowę." Wszyscy kiwają głowami na zgodę.

"Chcemy, żebyś się wprowadziła," nie mogę powstrzymać ekscytacji, więc uśmiecham się szeroko i przytulam Carlo. To było ponad ekscytujące, to było nierealne. Wszyscy biją brawo, a moje serce bije z radości. Mieszkanie tutaj byłoby takim awansem, nawet z trzema chłopakami jako współlokatorami. "Przejrzę umowę najmu i wkrótce porozmawiamy. Mogę się wprowadzić kiedy tylko, prawda? Carlo prawie się wyprowadził."

"To jest fantastyczne," wykrzykuję, chwytając umowę najmu. "Dziękuję wam wszystkim bardzo."

"Daj spokój, robisz nam przysługę," Kyle dodaje z ulgą. "To będzie świetne. Od dawna mówiłem, że to miejsce potrzebuje trochę kobiecego dotyku." Kent i Mark przewracają oczami, a ja wkładam umowę do torby.

"O! Powinnam pewnie wziąć wasze numery, żebyśmy mogli być w kontakcie," zauważam, wyciągając telefon z torby.

Tworzę nowy kontakt i podaję telefon Markowi jako pierwszemu, uznając, że to on będzie koordynował.

"Mamy grupę dziewczyn mieszkających nad nami. Wszyscy się spotykamy i jesteśmy kumplami," dzieli się Kyle, a ja kiwam głową i wzruszam ramionami. Zastanawiałam się, czy mnie uwzględnią w swoich aktywnościach, czy po prostu będę jednym z tych współlokatorów, z którymi nie mają większego kontaktu. Naprawdę miałam nadzieję, że przynajmniej jedna z nich zaprosi mnie na spotkanie. Ci chłopcy byli inni niż moja zwykła ekipa, i nie czułam się tak fajna jak oni.

"Fajnie," odpowiadam wzruszając ramionami, odgarniając kosmyk włosów za ucho. Kyle bierze mój telefon, a potem przychodzi kolej na Kenta. Myśl o tym, że Kent daje mi swój numer, sprawia, że trochę się napinam. Ci chłopcy są poza moją ligą, więc nigdy nie pomyślałabym o zepsuciu tego, a jednak tutaj są, dzieląc się swoimi numerami.

"Julianna?" Kent woła moje imię, a ja spoglądam na niego. "Twoja mama cię potrzebuje." Podaje mi telefon, a ja wzruszam ramionami i odbieram go. Dreszcz przechodzi mi po kręgosłupie, gdy nasze palce przypadkowo się dotykają.

"O, muszę iść. Ale skontaktuję się z wami i wszystko ustalimy," informuję ich, a wszyscy się uśmiechają. "Jeszcze raz dziękuję."

"Nie, nie. To my dziękujemy," śmieje się Kyle.

"Żeby nie zapomnieć," mówię, odwracając się, by przytulić Carlo. "Powodzenia w nowej pracy."

"Dziękuję," mamrocze. "Dziękuję za przejęcie mojego pokoju."

"Doceniam, że mi go zaoferowałeś," mruczę, a on mnie puszcza. Macham wszystkim i wychodzę.

"Do widzenia, Julianna!" słyszę zbiorowe pożegnanie i uśmiecham się, wychodząc przez drzwi z siatką, wspinając się po schodach na poziom ziemi.

Nie mogę powstrzymać się od ciągłego uśmiechu; jestem absolutnie zachwycona. Nie mogę uwierzyć w swoje szczęście. Muszę przygotować budżet i wszystko zorganizować do przeprowadzki.

Mogę tylko myśleć o dwóch potencjalnych problemach. Po pierwsze, moi rodzice dostaną szału, kiedy się dowiedzą. Po drugie, będę musiała znaleźć sposób na współżycie z Kentem.

Szczerze mówiąc, ten drugi problem naprawdę mnie niepokoi.

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział