Rozdział - 4: Jej nadzieja dla swojego partnera.
(Taylor’s POV)
Minęły cztery lata od śmierci Odette i nic się nie zmieniło. Tragiczny i gorzki cień jej śmierci wciąż wisiał nad każdym zakątkiem stada.
Każdego roku obchodzono rocznicę jej śmierci. Ceremonia była tak ogromna, że wszyscy zapomnieli, że to również moje urodziny. Czasami nawet ja zapominałam o swoich urodzinach.
"Naprawdę powinnam była umrzeć tamtego dnia zamiast Odette," wymamrotałam z westchnieniem, wychodząc z pokoju, a moje serce pulsowało smutkiem.
Zacisnęłam oczy, przypominając sobie, jak spędziłam swoje 18. urodziny.
Dom był zimny jak zawsze, cichy i pusty, tak jak od śmierci Odette.
Ściany zdawały się zamykać wokół mnie, a duszący chłód otaczał mnie.
Wszyscy chcieli, żebym to ja umarła zamiast Odette, a teraz... zaczynałam w to wierzyć.
"Mamo," zawołałam, schodząc po schodach, każdy krok wolniejszy od poprzedniego.
Miałam nadzieję, że dzisiaj będzie inaczej, może w końcu ktoś złoży mi życzenia urodzinowe, a w domu zapanuje odrobina ciepła.
Nie było odpowiedzi, ale i tak szłam dalej.
"Mamo..." przeciągnęłam, mój głos drżał, gdy stawiałam ostatnie kroki na schodach.
Siedziała tam, a ja podeszłam do niej, podnosząc ręce, by dotknąć jej ramienia, gdy nagle usłyszałam, jak uderzenie rozbrzmiało na mojej twarzy.
"Co ty tu robisz? I jak śmiesz przeszkadzać mi, gdy jestem z twoją siostrą?" krzyknęła w moją twarz, wprawiając mnie w osłupienie.
"Ja—ja tylko chciałam..."
"Zachowaj swoje przeklęte życzenia dla siebie, Taylor, jaki masz cel w tym domu, tylko powierzchowna przeklęta córka rodziny Beta," przeklinała, przewracając oczami z sykiem.
"Ja—przepraszam," powiedziałam, odwracając się do wyjścia, gdy wpadłam na ojca.
"Jesteś ślepa? Nie możesz patrzeć, gdzie idziesz?" Mrugałam powiekami, próbując powstrzymać łzy, które zaczynały napływać, ale na próżno.
"Przepraszam," powiedziałam ponownie i odwróciłam się do wyjścia, gdy chwycił moje ręce.
"Nie odchodzisz, gdy do ciebie mówię. Nie masz manier? Gdyby to była Odette, zostałaby, aż skończę mówić," powiedział, zaciskając uchwyt na moich rękach.
"Boli... Proszę," jęknęłam, wyrywając się z jego uchwytu, ale był zdeterminowany, by uczynić moje życie nieznośnym. "Tato, proszę..."
"Nie jestem twoim ojcem! Nigdy nie urodziłbym przeklętego dziecka jak ty," wypluł z obrzydzeniem, zanim mnie odepchnął.
Potknęłam się i upadłam na ziemię, raniąc kostkę, ale zamiast zająć się nią, wyszłam z domu. Dusiłam się. Nie mogłam znieść ani sekundy więcej w środku.
Nikt nie pamiętał, że to moje 18. urodziny, moje wejście w dorosłość. Tylko obchody rocznicy śmierci Odette były ważne.
Gdy chodziłam po okolicy, słyszałam szepty, które mnie śledziły. "Patrzcie, przekleństwo wyszło."
"Tch, nie patrz na nią. Przyniesie ci pecha. Nie warto jej pomagać, Beta i jego żona tego nie lubią."
"Kto chciałby jej pomóc? Lepiej, gdyby umarła. Przez nią musiała umrzeć panna Odette..."
Zacisnęłam usta, słysząc to. Dla wszystkich byłam tylko przekleństwem, które zasługiwało na śmierć.
Wszyscy chcieli, żebym umarła zamiast Odette. Gdyby mogli przywrócić Odette, nie wahaliby się poświęcić mnie.
Poczułam gulę w gardle, a wzrok mi się zamglił. Nie odwracając się, wyszłam z rezydencji do lasu, biegnąc tak szybko, jak tylko mogły mnie ponieść nogi. Aż nogi zaczęły odmawiać posłuszeństwa, a gardło niemal płonęło z wyczerpania.
Nogi odmówiły posłuszeństwa i upadłam na przewrócone drzewo, łapiąc oddech, a klatka piersiowa unosiła się ciężko.
Zimne powietrze lasu drażniło moją skórę, ale wolałam to znieść niż pogardę, którą czułam w tamtym domu.
Chciałam odsunąć od siebie wszystkie myśli, moją zazdrość wobec Odette, ale nie mogłam.
Łzy spływały po mojej twarzy, gdy patrzyłam przed siebie w transie. "Dlaczego umarłaś, Odette? To ja powinnam była umrzeć zamiast ciebie. Może teraz wszystko byłoby inaczej... Może ja byłabym na twoim miejscu."
Parsknęłam, śmiejąc się z siebie. Martwa osoba mogła sprawić, że jej zazdrościłam. Byłam małostkowa. Ale czy coś by się zmieniło, gdybym to ja umarła zamiast niej? Czy moi rodzice wtedy bardziej by się mną przejmowali?
Milion pytań krążyło w mojej głowie. Było to małostkowe, sprawiało, że nienawidziłam siebie, ale nie mogłam tego zaprzeczyć. Gdybym mogła, chciałabym być tą, która umarła.
Godziny mijały, wpatrywałam się w swoje stopy, które zrobiły się lodowato zimne, a gorzkie uczucie ściskało mi gardło.
Była już północ, ale nikt nie przyszedł mnie szukać. Powinnam była wiedzieć, kto by szukał „mordercy”? Pewnie już zapomnieli o moim istnieniu. Wątpię, żeby ktokolwiek wiedział, że wyszłam.
To były moje 18. urodziny, jeden z najważniejszych dni w życiu nas, wilkołaków. To był dzień, w którym dostawaliśmy swoje wilki. Dziś miał być najlepszy dzień w moim życiu. Zamiast tego, był najgorszy. Ale nikogo to nie obchodziło. Nikt nie przejmował się tym, co się ze mną stało.
I wkrótce zaczęły się plotki w stadzie. Byłam przeklęta za to, że nie miałam wilka i za to, że spowodowałam śmierć mojej siostry, Odette.
Westchnęłam, kręcąc głową.
Nienawidziłam, jak łatwo było mnie zapomnieć. Ale wtedy potwierdziłam, czego chciałam. Nie zamierzałam dalej być „przekleństwem” i zaniedbaną córką rodziny Beta.
Chciałam tylko jak najszybciej opuścić stado. A do tego musiałam się pilnie uczyć.
Uczyłam się ciężej niż kiedykolwiek, mając nadzieję, że w ten sposób, zdobywając wysokie oceny i wyniki, moi rodzice zobaczą mnie w nowym świetle. To było daremne. Bez względu na to, co robiłam, nie robiło to na nich wrażenia. Wciąż byłam za Odette.
Życie w stadzie sprawiało, że zawsze żyłam w cieniu Odette. Chciałam się od tego uwolnić.
Przyspieszyłam naukę i wkrótce przeniosłam się na studia tak szybko, jak tylko mogłam.
Tamtego dnia nikt nie przyszedł, żeby mnie pogratulować, ani pożegnać. Czekałam długo, ale nawet moi rodzice nie przyszli.
Mimo to, pójście na studia było najlepszą decyzją w moim życiu. Nauczyłam się wielu nowych rzeczy, a nawet odkryłam unikalną zdolność mojego wilka.
Była inna niż jakikolwiek wilk, jakiego widziałam. Jej moce były dzikie, nieokiełznane i z każdą sesją treningową odkrywałam coś nowego o niej.
Byłam zdeterminowana, aby trenować i stawać się lepsza, żeby uwolnić się od mojego stada i stać się wykwalifikowanym wojownikiem wilkołakiem.
Obecna ja, wciąż pragnęła być uznana i kochana przez moich rodziców, ale również nie chciałam dalej zostawać w stadzie i być „przekleństwem”.
„Hej Taylor, możesz pójść ze mną do biblioteki? Mam problem z kilkoma zadaniami.” Usłyszałam znajomy głos koleżanki z klasy za mną, ale pokręciłam głową na znak odmowy.
„Przepraszam, może później. Dziś jestem trochę zajęta,” odpowiedziałam, odganiając myśli.
Gdy odeszła, dalej spoglądałam na kalendarz i zmarszczyłam brwi. Moje 20. urodziny były już niedługo, za kilka dni. A także czwarta rocznica śmierci Odette.
Stado zawsze upamiętniało śmierć Odette. Nie było tam miejsca dla mnie.
Ale nie miałam wyboru, musiałam odwiedzić stado. Choć nikt nie pamiętał o moich urodzinach, 20. urodziny wilkołaka były ważne. To najlepsze wspomnienie, jakie można mieć, dzień, na który każdy wilkołak zawsze czekał. Dzień, w którym dostaje się partnera.
Gdy wilkołak kończy 20 lat, Bogini Księżyca obdarza go partnerem.
Moje policzki zrobiły się ciepłe, a serce zabiło szybciej na myśl o partnerze.
Miałam nadzieję, że znajdę swojego partnera wkrótce i że będzie należał do innego stada. Jakiegokolwiek innego stada, poza Stadem Silverstone. Nie chciałam wracać do mojego stada, a tym bardziej nie chciałam, żeby mój partner dowiedział się o mojej przeszłości.
Moje serce ścisnęło się, czując się trochę nieswojo.
„Bogini Księżyca, proszę, obdarz mnie partnerem, który mnie pokocha i zaufa mi. Nie proszę o nic więcej. Chcę tylko partnera, który zawsze będzie mnie kochał.” Modliłam się, zamykając oczy, gdy ekscytacja wypełniła moje serce.
Czekałam na moje 20. urodziny przez lata i w końcu byłam blisko znalezienia swojego partnera. Chciałam tylko szczęśliwego życia z moim partnerem po opuszczeniu Stada Silverstone.
Wzięłam głęboki oddech, przysięgając, ściskając mocno rękę. „Nigdy nie pozwolę moim dzieciom przejść przez to, przez co ja przeszłam.”











































































































































































































































































































































































































