Rozdział 4

Milton spojrzał na Aylę. “Księżniczko Aylo, słuchaj uważnie. Muszę zlikwidować tarczę. Gdy to zrobię, zaatakuję lodowe wilki kulami ognia. Może będziemy musieli uciekać, bo mam mało many. Jeśli tak się stanie, trzymaj się siodła, jakby od tego zależało twoje życie. Wyślę wiadomość do Zamku Królewskiego, żeby Rhobart wiedział, że mamy kłopoty. Kiwnij głową, jeśli rozumiesz.”

Ayla kiwnęła głową. Nie chciała umierać. Nie teraz, kiedy miała tyle marzeń i nadziei.

Milton zaciągnął lewą pięść i czekał, aż wilki znajdą się w lepszej pozycji. Od momentu, gdy opuści tarczę, wiedział, że będzie miał tylko sekundy, by wysłać zaklęcie ognistego ptaka, zanim zaatakuje lodowe wilki. Wziął głęboki oddech i przygotował się.

Mag Ognia policzył do dziesięciu i opuścił tarczę; w tym samym momencie ognisty ptak wyleciał z jego lewej ręki.

“Leć do domu!” Milton polecił ognistemu ptakowi, zanim rzucił zaklęcie ataku, “Kula Ognia!”

Kula ognia wystrzeliła z jego rąk, trafiając trzy lodowe wilki w pierś. Dwa z wielkich bestii upadły na ziemię, wydając z siebie dźwięki bólu. Zaklęcie nie zraniło trzeciego wilka poważnie, ale wystarczyło, by go spowolnić. Ostatni lodowy wilk skoczył w stronę Maga Ognia. Ognista strzała trafiła bestię między oczy, zabijając ją.

Milton miał nadzieję, że ranne lodowe wilki nie podniosą się z ziemi i nie zaatakują ponownie. Miał tylko manę na jeszcze jedną ognistą strzałę. Gdy skomlenie ustało, Milton wiedział, że bestie zginęły. Oddychał z ulgą.

Pozostały lodowy wilk spróbował jeszcze jednego ataku, ale Milton uderzył go w głowę swoją magiczną laską. Wiedząc, że walka jest przegrana, bestia wycofała się do lasu.

Nie chcąc czekać na pojawienie się kolejnych bestii z lasu, Milton powiedział do Ayli, “Trzymaj się, moja Pani! Obawiam się, że nie mam już many na kolejne zaklęcie telekinezy. Jeśli spadniesz z tego konia, Rhobart doda moją głowę do swojej kolekcji.”

‘Kolekcja głów? Król na pewno takiej nie ma,’ pomyślała Ayla, zanim konie zaczęły szybko się poruszać.

Lodowe wilki bardzo przestraszyły Aylę, i wciąż była wstrząśnięta. Nigdy wcześniej nie widziała lodowego wilka, ale czytała o nich. W Myrthanie miała pozwolenie na odwiedzanie Królewskiej Biblioteki – jedyny luksus, na jaki jej pozwolono. Ayla uwielbiała czytać i uczyć się o wszystkim. W książce “Bestie z Kontynentu Uzhor” dowiedziała się o lodowych wilkach – były znacznie większe i silniejsze niż jakikolwiek inny rodzaj wilka. Tylko warg był bardziej dziki niż lodowy wilk. Wyposażony w potężne szczęki, lodowy wilk mógł zabić lodowego bizona lub bawoła w mniej niż minutę.

Konie galopowały, niosąc Miltona i Aylę bliżej Klanu Młota. Nawet jeśli król jej nienawidził, była wdzięczna, że znów go zobaczy.

„Tam!” krzyknął Milton, wskazując palcem.

Ayla spojrzała na to, co jej pokazał. Milę od końca lasu, wysokie kamienne mury otaczały Klan Młota.

Ostatnia część podróży wydawała się najdłuższa. Ayla modliła się, aby nic złego się nie wydarzyło. Minuty lub wieczności później, w końcu dotarli do bram.

„Jesteśmy w domu!” powiedział Milton.

Adrenalina, która napędzała Aylę od momentu ataku lodowych wilków, zniknęła, gdy dotarli do bezpiecznego miejsca, pozostawiając ją słabszą niż kiedykolwiek. Poczuła zawroty głowy i spadła z konia.

„Księżniczko!” usłyszała krzyk Miltona.

Sekunda, minuta, godzina lub wieczność później—Ayla nie była pewna, ile czasu minęło—silne ramiona podniosły ją z zamarzniętej ziemi. Nigdy nie zdawała sobie sprawy, że Milton jest tak silny. Choć był niższy od króla Rhobarta, niewiele, może o cal lub dwa, jego szata ukrywała fakt, że był równie silny jak król.

„Mam cię, księżniczko. Jesteś teraz bezpieczna,” próbował ją uspokoić Milton.

Ayla otworzyła oczy i spojrzała na Miltona. „O-o-obiecujesz?”

Milton zmarszczył brwi. Wciąż patrząc na nią, zapytał kogoś, kogo Ayla nie mogła zobaczyć, „Co z nią jest nie tak?”

Głos, który wydawał się jej znajomy, odpowiedział, „Myślę, że jest chora.”

Milton mruknął coś o bogach pod nosem. „Obiecuję ci, Ayla. Jesteś bezpieczna. Zajmę się tobą. Zawsze!”

Ayla skinęła głową, zamknęła oczy i oparła policzek o jego pierś. Milton mówił dalej, ale była zbyt zmęczona, by zrozumieć jego słowa.

Zanurzyła nos w jego szacie i wciągnęła zapach Miltona—pachniał jak śnieg. Jak Nordmar.

Milton zaczął iść. Jego silne ramiona trzymały ją mocno, gdy niósł ją do jej nowego więzienia. Wszedł do Pałacu Królewskiego, a Ayla dryfowała między jawą a snem.

Gdy Milton położył Aylę na łóżku i szeptał jej, by spała, Ayla uczepiła się jego magicznej szaty jak dziecko matki. „N-n-nie o-o-odchodź! N-n-nie c-c-chcę b-być s-s-sama,” błagała go.

Milton został. Zgarnął Aylę w swoje ramiona, a ona zasnęła, wiedząc, że Milton będzie ją chronić.

Gdy zaczęła gorączkować, Milton się nią opiekował. Gdy koszmary z innego miejsca, innego czasu, innego życia sprawiały, że Ayla krzyczała w swoim majaczeniu, Milton był tam, pomagając jej się uspokoić. Milton był tam, gdy potrzebowała czegokolwiek podczas choroby, nigdy jej nie opuszczając. Gdy spała, zapach śniegu Miltona ją uspokajał.

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział