CIĘŻAR SNÓW

Perspektywa Fredy

Ze łzami płynącymi po twarzy wybiegłam z sali konferencyjnej. Przebiegłam obok wielu członków mojej sfory, którzy patrzyli na mnie z pogardą i szeptali między sobą, co tylko wzmagało mój ból. Zazwyczaj miałam naturalną odporność na ich plotki i rozmowy za moimi plecami, ale dzisiaj to mnie przerosło.

"To ta półczłowiek. Dlaczego płacze? Jaka słabizna."

"Żałosna i bezużyteczna. Nie mogę uwierzyć, że Alfa miał dziecko z człowiekiem."

"18 lat i wciąż bez wilka. Jakie to żałosne."

Szydercze słowa wbijały się w moją głowę, krążyły po moich myślach. Prześladowały mnie i łamały moje serce jeszcze bardziej, gdy biegłam w kierunku swojego pokoju. Moje serce pękało jeszcze bardziej, gdy uświadomiłam sobie pełnię mojej samotności. Mój ojciec całkowicie mnie ignorował, kiedy zwracałam się do niego o pomoc. Moja macocha i Julia były dosłownie okropne, ich życiowym celem było uczynienie mojego życia piekłem. Reed, mój przyrodni brat, nigdy nie reagował na nic, chyba że dotyczyło to jego. Podsumowując, byłam sama.

Dotarłam do swojego pokoju i zatrzasnęłam drzwi, również je ryglując. Nie chciałam żadnych zakłóceń. Chciałam tylko położyć się na łóżku i wypłakać się do snu. Dzisiaj oficjalnie stał się najgorszym dniem w moim życiu. Odrzucono mnie z wymarzonej uczelni, co oznaczało, że muszę wrócić jutro do akademii wilków. Moja macocha i przyrodnia siostra aktywnie dbały o to, żebym nie miała chwili wytchnienia, a ja musiałam iść do miejsca pełnego wampirów w imię "spotkania dyplomatycznego". Byłam tak sfrustrowana.

Zanurzyłam głowę w poduszkę i wypłakałam wszystkie łzy. Wołałam matkę, życząc sobie, żeby mogła usłyszeć moje wołanie i wyciągnąć mnie z tego piekła, ale wiedziałam, że to tylko pobożne życzenie. Byłam tu uwięziona.

Łzy płynęły jak woda z pękniętej tamy, aż w końcu z wyczerpania zasnęłam.

Zazwyczaj miałam noce bez snów, bo, powiedzmy sobie szczerze, co tu było do śnienia w takiej beznadziejnej sytuacji? Środowisko (sfora), w którym żyłam, miało sposób na zniechęcenie mnie do wszystkiego, co sobie postanowiłam.

Dziś jednak śniło mi się coś, a może raczej ktoś.

Znalazłam się przed ogromnym czarnym zamkiem. Burzowe niebo za nim tworzyło idealne tło, nadając zamkowi złowieszczą aurę. Poszarpane wieże zamku stały dumnie i wyglądały, jakby mogły przebić niebo. Mury wyglądały, jakby były zbudowane z jakiegoś rodzaju skały, która pochłaniała całe światło w okolicy, czyniąc zamek jeszcze ciemniejszym. Rozejrzałam się i szkielety drzew, których gałęzie formowały się w kształty przerażających potworów, wcale nie poprawiały mojego nastroju.

"Gdzie ja jestem?" pomyślałam, patrząc na ogromne żelazne bramy zamku. Dawno nie miałam snu, a pierwsza rzecz, o której śnię, to ten przygnębiający widok. Świetnie, po prostu świetnie. Dzień zakończył się fatalnie.

Zauważyłam, że mgła wokół zamku zbiera się i formuje coś, co wyglądało jak ludzka sylwetka. Z mgły wyłonił się człowiek, a przed moimi oczami stanął wysoki i szerokoramienny mężczyzna. Miałam ochotę uciec stamtąd, ale nie mogłam się ruszyć. To było tak, jakby mężczyzna przytrzymywał mnie swoim spojrzeniem. Powinnam czuć strach i przerażenie, ale dziwnie nie czułam żadnej z tych emocji. Zamiast tego poczułam tęsknotę za tym mężczyzną, co było szczerze mówiąc, zupełnie dziwne.

Miał bardzo bladą skórę, prawie białą jak śnieg. Nosił czarne ubrania, które stanowiły ostry kontrast do jego bladej skóry, ale to jego oczy przyciągnęły moją uwagę i zaparły mi dech w piersiach. Karmazynowe oczy, które patrzyły na mnie z intensywnością, która mnie oczarowała. Tak, słyszałeś mnie, oczarowała. Nie bałem się, byłem raczej zafascynowany. Nie rozumiałem, dlaczego moje uczucia były tak chaotyczne.

Otworzyłem usta, żeby coś powiedzieć, ale zanim zdążyłem wypowiedzieć słowo, znikąd nadciągnął podmuch wiatru. Mężczyzna zaczął znikać, jak mgła. Poczułem narastające uczucie tęsknoty, gdy wyciągnąłem rękę w jego stronę, żeby go powstrzymać przed rozpuszczeniem się, kiedy wszystko stało się czarne.

Obudziłem się z głośnym oddechem. Pot spływał mi po twarzy, gdy myślałem o dziwnym śnie, który właśnie miałem. Miękkie poranne światło filtrowało się przez okno, oznaczając początek nowego dnia.

Rozciągnąłem ciało i zrelaksowałem się na łóżku. Moje myśli krążyły wokół jednej rzeczy: mężczyzny, którego śniłem. Dziwnie czułem się do niego przyciągnięty, co bardzo mnie zaskoczyło, bo dlaczego miałbym czuć się przyciągnięty do mężczyzny, którego spotkałem tylko w dosłownych snach? Owszem, był atrakcyjny w dziwny sposób, ale to nie były uczucia, które powinienem rozwijać dla wymysłu mojej wyobraźni.

Potrząsnąłem głową i postanowiłem zapomnieć o śnie. Miałem bardziej pilne sprawy do załatwienia, jak dzień spotkania dyplomatycznego z wampirami. Spotkanie, które zostało mi narzucone w imię obowiązku wobec stada - stada, na które nie miałbym ochoty, gdyby zostało spustoszone przez wampiry. Nie miałem tu nikogo, żadnej emocjonalnej więzi z nikim, więc dlaczego miałbym się tym przejmować?

Westchnąłem ciężko, zeskakując z łóżka. Podszedłem do okna i spojrzałem na terytorium naszego stada. Było piękne dla innych wilków, z zielonym krajobrazem i wzgórzami, które wydawały się sięgać nieba, gęstym lasem z wiekowymi drzewami i gałęziami rozciągającymi się, oraz krystalicznie czystą rzeką, która wije się przez serce naszego terytorium i szerokimi drogami, które umożliwiały poruszanie się. Była to piękna mieszanka natury i miejskiego zamieszkania dla innych, ale ja tego nie widziałem. Wszystko, co widziałem, to więzienie przebrane za raj dla takich jak ja.

Westchnąłem ponownie i udałem się do prysznica. Musiałem iść do szkoły, a jak zawsze, nie zapowiadało się to dobrze. Ciągłe prześladowanie i drwiny były dla mnie codziennością za każdym razem, gdy szedłem do szkoły, ale to właśnie może się zdarzyć, gdy jesteś pół-człowiekiem.

Moim jedynym pocieszeniem w szkole była moja przyjaciółka Kara. Dziwnie była dla mnie miła od pierwszego dnia w szkole. Początkowo myślałem, że to tylko fasada, ale utrzymywała tę życzliwość i ociepliłem się do niej, stając się najlepszymi przyjaciółmi.

Wziąłem prysznic, wysuszyłem się i wyciągnąłem mundurek Akademii Moonstone, westchnąłem jeszcze raz.

Zapowiadał się kolejny długi dzień.

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział