Rozdział 1: Pierwszy dzień studiów

Rayline.

To był mój pierwszy dzień na studiach.

Tak, zgadza się, ja, Rayline Hale, byłam teraz oficjalnie studentką. Zaledwie kilka miesięcy temu świętowałam swoje 18. urodziny z rodzicami i moją najlepszą przyjaciółką. Miesiąc temu, kiedy po raz pierwszy przekroczyłam bramę tego college'u, poczułam niepowstrzymaną mieszankę ekscytacji i niepokoju.

Wiedziałam, że to początek nowej przygody w moim życiu. Liceum było już przeszłością, a teraz wchodziłam w nowy rozdział. Mój dzień zaczął się od mieszanych emocji. W panice przemieszałam biurko i szybko chwyciłam potrzebne książki i ołówki. Potem sprawdziłam się w lustrze, mając nadzieję, że moje włosy nie są zbyt rozczochrane. Zadowolona z wyglądu, szybko zarzuciłam torbę na ramię i pospieszyłam na dół do drzwi wejściowych.

"Mamo, wychodzę!" zawołałam, idąc w stronę kuchennego blatu, gdzie moja mama była zajęta pracą na laptopie.

"Dobrze, kochanie! Uważaj na siebie!" usłyszałam ciepłą odpowiedź mamy, ale nadal pracowała na laptopie.

Z palącą ekscytacją wyszłam na zewnątrz i zamknęłam za sobą drzwi. Ciepłe, wiosenne powietrze muskało moją twarz, gdy schodziłam po schodach do miejsca, gdzie przy bramie czekał mój najlepszy przyjaciel, Darren. Uśmiechając się, podeszłam do Darrena, który zdawał się lekko potrząsać głową.

"Cześć," przywitał mnie, nadal się uśmiechając.

"Dzień dobry." Odwzajemniłam uśmiech.

"Gotowa na pierwszy dzień?" zapytał, gdy otwieraliśmy bramę i szliśmy chodnikiem.

"Tak gotowa, jak tylko mogę być," odpowiedziałam pewnie. "Słyszałam, że studia są znacznie bardziej wyluzowane niż liceum. Żadnych głupich gangów, mniej złośliwych dziewczyn i żadnych dramatów."

"Chyba masz rację," zgodził się z uśmiechem.

"No cóż, przeszliśmy przez to kilka lat, więc powinieneś wiedzieć," powiedziałam, szturchając go ramieniem, na co tylko się zaśmiał.

Darren był obecnie juniorem i pierwszoroczniakiem, tak jak ja. Chociaż trochę zdenerwowani, oboje czuliśmy, że to nowy początek, z nowymi ludźmi, nowym otoczeniem i nieograniczonymi możliwościami.

"Trochę się martwię o nawiązywanie nowych znajomości. Nie jestem zbyt towarzyską osobą," przyznałam, a on skinął głową z uśmiechem.

"Wiem," przyznał, ukazując swój przyjazny uśmiech. "Ale nie martw się, poznasz mnóstwo ludzi. Ten kampus jest ogromny."

"Racja," odpowiedziałam, ale wciąż czułam pewne wahanie. Modliłam się, żeby moja niezręczność nie sprawiła problemów na tym nowym kampusie.

Darren Gray mieszkał w tej samej okolicy co ja od dzieciństwa i do niedawna był moim jedynym prawdziwym bliskim przyjacielem. Chociaż miałam kilku dobrych przyjaciół przez lata, nic nie równa się z relacją, jaką mam z nim. Zawsze był lojalnym słuchaczem i akceptował mnie taką, jaka jestem, nawet gdy moi rodzice początkowo martwili się, że nasza przyjaźń wpłynie na moje życie towarzyskie. Ale oni też nie mogli oprzeć się jego dobrotliwej naturze i w końcu go polubili. Czasami czuję, że moja mama wciąż ma nadzieję, że on i ja w końcu będziemy razem, bo nigdy nie byłam w związku. Był wysoki, przystojny, z ciemnobrązowymi włosami i wyraźnymi dołeczkami, i jednym z najinteligentniejszych ludzi, jakich kiedykolwiek spotkałam. Jednak nasza relacja pozostawała w granicach zwykłej przyjaźni.

Przez lata był w różnych związkach, od poważnych po tylko przyjaciół z korzyściami. Zawsze opowiadał historie o swoich związkach, które często nazywał "niewinnym szaleństwem". Nie było to z braku zainteresowania czy zamieszania w kwestii związków, ale w mojej szkole żaden z chłopaków nie wydawał się być mną zainteresowany ani nie przykuł mojej uwagi. Więc część mnie miała nadzieję, że studia otworzą drzwi do nowych doświadczeń.

"Przestań wyglądać na tak zdenerwowaną," próbował mnie wyciągnąć z zamyślenia. "Jesteś mądra, jesteś piękna, dasz sobie radę." Tylko pokręciłam głową z uśmiechem i ruszyłam pewnym krokiem w stronę pola kampusu.

"Wiem, że starałaś się dziś wyglądać lepiej." Miałam na sobie uroczy top i krótką spódniczkę, uzupełnione biżuterią i odrobiną makijażu - nie za dużo, ale tyle, żeby pokazać, że się starałam.

"No cóż, to pierwszy dzień. Nie chcę, żeby ludzie myśleli, że jestem niechlujna czy coś."

"Ale jesteś trochę niechlujna," zażartował, a ja odpowiedziałam uderzeniem w jego ramię. "No, nie zawsze, ale nie jesteś dokładnie niechlujna."

"Ale ludzie nie muszą tego wiedzieć," spojrzałam na niego groźnie, a on tylko się zaśmiał.

Tymczasem inni studenci zaczęli pojawiać się wokół nas, a ja dostrzegłam nowe twarze, które prawdopodobnie rozpoznam.

"Jaka masz pierwsza zajęcia?" zapytał, a ja spojrzałam na plan zajęć w telefonie.

"Um, Metafizyka," przeczytałam wyraźnie klasę na ekranie telefonu, a on zmarszczył brwi.

„Dlaczego wybrałaś ten przedmiot?”

„To ogólny przedmiot,” wzruszyłam tylko ramionami.

„Mhm, pewnie poznasz tam różnych ludzi z różnych roczników,” spojrzał na mnie uważnie. Potem zerknął na zegarek. „Muszę iść na zajęcia. Dasz sobie radę, prawda?”

„Tak, poradzę sobie. Do zobaczenia później, tak?”

„W porządku, cześć!” odwrócił się i zaczął iść jedną z zatłoczonych alejek kampusu.

Próbując znaleźć budynek, w którym odbywały się moje zajęcia, byłam zaskoczona złożonością tego ogromnego kampusu. Może powinnam była zapytać Darrena o drogę, zanim odszedł. Próbując znaleźć jakieś znaki czy wskazówki, błąkałam się bez celu. Jednak przypadkowo wpadłam na kogoś, powodując, że upuścił książkę, którą trzymał, i szybko odwróciłam się, żeby pomóc.

„Przepraszam!” szybko schyliłam się, żeby podnieść upuszczoną książkę i kilka razy ją otrzepałam. „Nie widziałam, dokąd idę.”

„Nie martw się,” powiedział głęboki głos, a kiedy podniosłam wzrok, zobaczyłam przed sobą bardzo atrakcyjnego mężczyznę. Mężczyzna może nie był bardzo wysoki, ale miał urok z blond włosami i jasną skórą. Pojawił się mały uśmiech, gdy cisza trwała, a ja potrząsnęłam głową.

„Przepraszam, proszę,” powiedziałam, wyciągając książkę, a mężczyzna ją wziął. „Jeszcze raz przepraszam.”

„Nic się nie stało.” Mężczyzna szybko spojrzał na swoją książkę. „Jesteś pierwszoroczniakiem?” zapytał, a ja przytaknęłam. „Zgubiłaś się?”

Rozejrzałam się na moment, a potem westchnęłam, czując się trochę niezręcznie. „Tak...” przyznałam, a mężczyzna się zaśmiał.

„Którego budynku szukasz?” Szybko wyciągnęłam telefon i przeczytałam ekran.

„Tak, jesteś trochę daleko,” uśmiechnął się, a ja zrzędziłam.

„Chcesz, żebym cię odprowadził?”

„Och, nie chcę cię kłopotać ani nic.” Podniosłam rękę i zaproponowałam uścisk dłoni, ale mężczyzna się uśmiechnął.

„Mam teraz trochę wolnego czasu. Żaden problem.”

Zastanawiałam się chwilę nad jego propozycją. Nie chciałam kłopotać nieznajomego, ale nie byłam pewna, czy nie zgubię się ponownie. Mimo że nie znałam tej osoby, było to jedno z moich celów na studiach. W końcu przytaknęłam.

„To bardzo dobrze.” Mężczyzna uśmiechnął się i zaczął prowadzić mnie do jednego z dużych budynków na kampusie.

„A tak w ogóle, jestem Rayline.” Podałam mu rękę i uścisnęłam ją.

„Nicolas, jestem starszym rocznikiem na tym kampusie.” Uścisnął moją rękę, a my oboje kontynuowaliśmy spacer razem. Może poznawanie nowych ludzi nie było takie trudne, jak myślałam.

Podczas naszej wspólnej drogi zaczął zadawać pytania o moje zajęcia i zainteresowania. Było to dla mnie ulgą rozmawiać z kimś, kto mnie w ogóle nie znał. Nie było nikogo, kto by mnie oceniał. Gdy zbliżaliśmy się do mojej sali wykładowej, zatrzymał się przed wejściem.

„Jesteśmy na miejscu.” Odwrócił się do mnie.

„Naprawdę dziękuję.”

Po prostu się zaśmiał i pokręcił głową. „Nie ma za co.”

Moje oczy zaczęły błądzić po okolicy, skanując duże budynki i otwarte pole na przeciwko. Otworzyłam usta, żeby coś powiedzieć, ale nagle zaskoczył mnie widok chłopaka siedzącego na trawie, opierającego się o drzewo. Trzymał mały notes i wydawało się, że rysuje. Był bardzo atrakcyjny. Był ubrany cały na czarno, z kolczykami zwisającymi po bokach twarzy, czarnymi włosami, ciemnymi oczami i bardzo delikatnie wyglądającą twarzą. Trudno było oderwać wzrok, gdy patrzyłam, jak szkicuje w notesie, zanim przewrócił stronę.

„Cole Spencer,” powiedział Nicolas, próbując odciągnąć mnie od niego.

„Hę, co?” Odwróciłam się do niego, a on pokręcił głową.

„To Cole Spencer, drugi rok.”

Przytaknęłam i znowu na niego spojrzałam. „Jest miły?” zapytałam, starając się nie brzmieć zbyt entuzjastycznie.

„Mmm, nie jest typem 'miłego'.”

Przechyliłam głowę z ciekawością.

„Z tego, co słyszałem, jest dość cichy. Ma kilku przyjaciół, ale rzadko widuje się go z nimi poza zajęciami. Dziewczyny go nie znoszą.”

„Dlaczego?” zapytałam znowu.

„Bo wszystkich odrzuca,” zaśmiał się, a moje brwi uniosły się w zdziwieniu. „Przysięgam, że mógłby mieć całą kolejkę, ale wszystkich odrzuca,” wydawało się, że potrafił czytać moje zmieszane myśli, i kontynuował, „Nie angażowałbym się na twoim miejscu. Nie warto.”

Zwróciłam oczy z powrotem na Cole'a. Tym razem on też na mnie patrzył, jego ciemne oczy wbite ostro we mnie, i poczułam coś dziwnego w tych oczach, gdy patrzył na mnie i Nicolasa. Sprawiło to, że natychmiast odwróciłam wzrok.

„Nie sądzę, żebym to zrobiła,” zaśmiałam się cicho, odsuwając włosy z twarzy. „Po prostu się zastanawiałam—” A on spojrzał na mnie sceptycznie, ale potem się wyprostował.

„Tak czy inaczej, może kiedyś się jeszcze spotkamy?”

„Tak, mam nadzieję, i jeszcze raz dziękuję.”

„Cześć.” Nicolas przeszedł obok mnie i zniknął ścieżką.

Następny Rozdział