Rozdział 2: Zimny człowiek

Rayline.

Z bijącym sercem czekałam, aż Nicolas zniknie za rogiem i zostawi mnie samą. Starałam się wziąć głęboki oddech, żeby uspokoić ostatnie z nerwów. Ale kiedy spojrzałam przez boisko, zobaczyłam Cole'a Spencera idącego w moją stronę. Natychmiast spuściłam wzrok, starając się nie nawiązywać z nim kontaktu wzrokowego, stojąc tam. Zastanawiałam się, czy podchodzi, żeby zapytać, dlaczego tak dziwnie na niego patrzyłam. Ale zanim zdążyłam się przygotować, już stał przede mną. Powoli podniosłam wzrok, aż napotkałam jego spojrzenie i przełknęłam ślinę. Był wysoki i jeszcze przystojniejszy z bliska.

"Stoisz na drodze," powiedział bez ogródek.

"Co?" Mrugnęłam kilka razy.

"Blokujesz drzwi," powiedział, a ja odwróciłam głowę, żeby zobaczyć, że faktycznie stoi tuż przy wejściu do budynku.

"Och," powiedziałam, robiąc krok w bok. "Przepraszam."

Rzucił mi ostatnie spojrzenie, a przysięgłabym, że w jego oczach mignął pomarańczowy błysk, gdy otworzył drzwi i wszedł do środka bez słowa. Nicolas mówił mi, że ludzie twierdzą, że jest zimny, ale przynajmniej mógłby zapytać grzeczniej.

Wzięłam kolejny głęboki oddech, zanim otworzyłam drzwi i weszłam do klasy. Chociaż spędziłam czas na spacerze i rozmowie z Nicolasem, byłam wciąż trochę wcześniej niż większość ludzi. Ale uznałam, że lepiej przyjść na zajęcia wcześniej niż później.

Weszłam do sali i szybko rozejrzałam się po miejscach. Było tu kilka osób, ale moje ciało zamarło, gdy zobaczyłam Cole'a siedzącego kilka miejsc za mną. Oczywiście, muszę być z nim w tej samej klasie. Westchnęłam w duchu. Na szczęście wyglądał na zajętego swoimi słuchawkami, więc szybko znalazłam wolne miejsce kilka rzędów przed nim i usiadłam. Spojrzałam na zegarek. Zostało około dziesięciu minut do rozpoczęcia zajęć, więc oparłam łokcie na stole, podparłam brodę na nadgarstkach i zamknęłam oczy.

Nie byłam pewna, ile czasu minęło, gdy czekałam spokojnie na swoim miejscu, ale nie otworzyłam oczu, dopóki nie poczułam lekkiego stuknięcia w ramię. Odwróciłam głowę, żeby zobaczyć, że obok mnie siedzi przystojny mężczyzna.

"Zaraz zaczynają się zajęcia," powiedział z jasnym, szerokim uśmiechem na twarzy, a ja przetarłam oczy.

"Och, dzięki," powiedziałam cicho i rozejrzałam się.

Sala była teraz prawie całkowicie pełna, z wieloma studentami szukającymi miejsca do siedzenia, podczas gdy czekałam na przybycie profesora. Przeszukując tłum, ponownie zauważyłam Cole'a. Patrzył na mnie, ale nie było to przeszywające spojrzenie, wydawało się, jakby po prostu mnie obserwował. Ale kiedy zdał sobie sprawę, że go przyłapałam, odwrócił głowę i wpatrywał się w stół przed sobą.

"Jesteś pierwszoroczną?" zapytał chłopak obok mnie, a ja podskoczyłam.

"O tak, jestem. Nazywam się Rayline Hale," uśmiechnęłam się.

"Taylor Gray, jestem na trzecim roku." Skinęłam uprzejmie głową, przyglądając się jego rysom, jego miękkie brązowe włosy opadały na bok, a oczy błyszczały. Był bardzo przystojny, a z krótkiej rozmowy, którą mieliśmy, mogłam wyczuć, że jest bardzo przyjazny.

"Dobrze, klasa." Profesor wszedł do sali, a wszystkie rozmowy powoli ucichły, gdy uwaga przeniosła się na niego. "Zaczynajmy."


Czas, który profesor spędził na nauczaniu klasy o kursie i sylabusie, wydawał się godzinami. Starałam się jak najlepiej skupić, nawet notując daty innych zadań. Moje skupienie zostało przerwane tylko wtedy, gdy usłyszałam ciche chrapanie Taylora obok mnie, i musiałam stłumić mały śmiech, kiedy w końcu mnie obudził, żeby nie przegapić żadnych ważnych informacji.

"Przez następne kilka tygodni będziemy pracować nad projektem. Wiem, że wydaje się to dużo, ale później mi podziękujecie. Teraz przypiszę partnerów dla tych, którzy chcą skończyć wcześniej." Profesor wyświetlił na ekranie listę nazwisk studentów z przypisanymi do nich partnerami.

Moje oczy powoli prześlizgiwały się po liście, a kiedy znalazłam jego nazwisko, szczęka mi opadła, gdy przeczytałam "Cole Spencer" obok mojego.

"Chyba sobie żartujesz," mruknęłam, przykładając rękę do czoła. W tym momencie Taylor w końcu obudził się z drzemki, mrużąc oczy, gdy spojrzał na duży ekran.

"Ugh, masz szczęście," jęknął, a ja odwróciłam głowę.

"Szczęście, mówisz?"

"Tak, masz Cole'a." Uniosłam brew.

"Jesteś z nim blisko?"

"Tak, jesteśmy przyjaciółmi," odpowiedział Taylor. Byłam zaskoczona tą informacją. "Uh, musisz tylko przebić się przez jego twardą skorupę."

Rozejrzałam się po sali, przypominając sobie słowa Nicolasa, który mówił, że żadna dziewczyna nie zdoła się do niego przebić. Jednak nie szukałam związku ani niczego, więc może to będzie w porządku, skoro to tylko na uczelni i do moich zajęć.

"Dobrze, to na dzisiaj wszystko. Do zobaczenia w przyszłym tygodniu. Zacznijcie pracować nad zadaniem, i sugeruję, żebyście poznali swoich partnerów. Jeśli kogoś nie znacie, proszę podejdźcie do mnie."

Stopniowo wszyscy zaczęli się pakować, a ja schowałam swój notes, przewiesiłam torbę przez ramię i obserwowałam, jak Cole zmierza do drzwi. Pomimo tego, że mój mózg mówił mi inaczej, pospieszyłam za nim.

"Hej, Cole?" Zatrzymał się i spojrzał na mnie od góry do dołu. "Jestem Rayline. Będziemy partnerami w tym projekcie." Jego postawa nieco się zmieniła, prawdopodobnie zdając sobie sprawę, że mówię o zajęciach, a nie próbuję go zaprosić na randkę.

"Aha." Odwrócił się do mnie całkowicie. "Skąd wiedziałaś, kim jestem?"

"Uhh..." Zastanowiłam się chwilę, nie chcąc mówić, że powiedział mi Nicolas. "Taylor mi powiedział." Wskazałam na mężczyznę, który wciąż zbierał swoje rzeczy ze stołu.

"Świetnie." Rzucił Taylorowi gniewne spojrzenie, a między nimi zapadła cisza.

"Więc," zaczęłam, "miałam nadzieję, że moglibyśmy zacząć jak najszybciej, żeby ruszyć naprzód. Chciałbyś się spotkać kiedyś?"

"Chyba."

Wyciągnęłam telefon, żeby sprawdzić harmonogram. "Masz czas około trzeciej? Możemy spotkać się w bibliotece."

"Obojętnie, może być," powiedział, nie patrząc na mnie.

"Dobrze," powiedziałam, wyciągając telefon w jego stronę. "Czy możesz przynajmniej podać mi swój numer?" Spojrzał na mnie, potem na mój telefon, a ja znów dostrzegłam ten pomarańczowy blask w jego oczach, jakby tlący się ogień. Może straciłam rozum?

Cole wziął mój telefon i zaczął pisać. Po kilku chwilach szybko mi go oddał. "Nie pisz do mnie, chyba że chodzi o projekt."

Odwrócił się w stronę drzwi, zanim zdążyłam powiedzieć słowo, a ja stałam tam w niedowierzaniu i irytacji. "Co?!" Byłam trochę zaskoczona jego chłodną reakcją. Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi tylko dlatego, że poprosiłam o numer telefonu. Może nie był zbyt przyjazny, ale to był wspólny projekt i musieliśmy się komunikować. Westchnęłam, planując zachować profesjonalizm w tej współpracy, mimo że mój nastrój nieco się pogorszył.

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział