Rozdział 3 - Rosnąca nienawiść
Perspektywa Amaii
"Przemyśl to, Amaio!" Beta Harrison błagał, kiedy wyciągałam płaszcz przeciwdeszczowy z szafy w przedpokoju. "Nie możesz wyjść w taką pogodę!"
Ponad godzinę temu Beta Harrison złapał mnie, gdy wychodziłam z pokoju, i przyszedł sprawdzić, co zamierzam.
Udawałam, że chcę przekąsić coś, a on podążył za mną do kuchni, bacznie obserwując, jak powoli jem kanapkę.
Miałam nadzieję, że znudzi się moim brakiem komunikacji i odejdzie. Zamiast tego stał tam, z założonymi rękami i zmrużonymi oczami, jakby mógł przejrzeć mój kamuflaż. Wiedziałam, że jeśli nie ucieknę szybko, jego instynkt ochronny się uruchomi, a ja utknę tam, odpowiadając na jego pytania.
Kiedy skończyłam jeść, przeprosiłam, mając nadzieję, że uda mi się uciec spod jego czujnego oka, ale znów złapał mnie, gdy brałam kluczyki do ciężarówki.
"Dokąd myślisz, że idziesz?" zapytał, jego głos był niski i spokojny, jasno dając do zrozumienia, że nie pozwoli mi tak łatwo się wymknąć.
Zignorowałam go i milczałam, wracając do swojego zadania.
"Przemyślałam to," odpowiedziałam na jego pytanie, zatrzymując się przy drzwiach. Powoli odwróciłam się do niego. "Wiem, co robię."
Chociaż burza minęła, deszcz nadal lał na zewnątrz. Grzmoty i błyskawice wciąż grały na niebie, ale większość niebezpieczeństw już minęła.
Wcześniej upewniłam się, że wszyscy członkowie stada są bezpieczni w domu stada. Nawet nakazałam wszystkim pozostać w środku i nie opuszczać domu stada do następnego rana.
Nie byłam nieświadoma niebezpieczeństw na zewnątrz - ale byłam pewna, że bezpośrednie zagrożenie minęło.
"Dokąd pójdziesz?" zapytał, zbliżając się. "Nie mogę pozwolić ci wyjść i narażać swoje życie. Twoi rodzice nigdy mi tego nie wybaczą. Jesteś jedyną prawdziwą dziedziczką stada."
Znalazłam wzrok Harrisona. Jego strach o moje bezpieczeństwo był prawdziwy i ogrzewał moje serce.
W poprzednim życiu zawsze mogłam liczyć na Harrisona; nie lubił Darna, ale była wtedy Luną i musiał wykonywać jej rozkazy.
"Wiem," odpowiedziałam. "Dlatego muszę wyjść tej nocy. Wrócę niedługo. Obiecuję."
Byłam pewna, że Harrison zauważył zmianę we mnie. Nie byłam już nieśmiałą i łagodnie mówiącą młodą damą. Byłam pełna gniewu. Byłam pełna frustracji i żywiłam głęboką chęć zemsty.
"Amaio..." błagał, wyciągając do mnie rękę.
"Nie!" zatrzymałam go, odsuwając się na bok.
Harrison był dla mnie jak drugi ojciec, ale jeśli pozwolę mu wpłynąć na mnie, nie będę mogła wyjść tej nocy.
"Pozwól mi przynajmniej cię zawieźć," próbował ponownie, a ja pokręciłam głową.
"Muszę to zrobić sama, Beta," powiedziałam, utrzymując równomierny ton. "Poza tym, potrzebuję cię, abyś prowadził stado w mojej obecności."
"Nie możesz poczekać do rana?" zapytał, przekręcając głowę na bok.
Nienawidziłam, gdy to robił. Próbował mnie czytać i znaleźć moje słabości.
Jego jasnoniebieskie oczy przeszukiwały bok mojej twarzy, szukając ukrytych sekretów.
Przewróciłam oczami.
Miałam swoje powody, żeby wyjść tej nocy. W poprzednim życiu, Oregon przyszedł do mnie rano po pogrzebie mojego ojca z bukietem białych róż. Wykorzystał mój emocjonalny chaos, jednocześnie potajemnie planując, jak zdobyć moje zaufanie. Nie pozwolę mu zrobić tego ponownie; ani teraz, ani nigdy.
Poza tym zdrada Oregonu była wciąż świeża w mojej pamięci, i mogłam stracić kontrolę i zrobić coś nieodpowiedzialnego.
"Nie," odpowiedziałam. "Muszę wyjechać dziś wieczorem. Sama. Zanim ktoś mnie zobaczy."
Byłam już zirytowana, że Harrison wiedział, że wyjeżdżam. Zmrużył oczy i widziałam pytanie krążące w jego spojrzeniu. Chciał odpowiedzi...
"O czym ty mówisz?" zapytał. "Kto nie powinien wiedzieć o twojej nieobecności?"
"Cholera!" warknęłam w myślach. Jak, do diabła, wyplączę się z tego?
"Co się naprawdę dzieje, Amaia?" kontynuował, gdy nie odpowiedziałam. "Powiedz mi, co się stało. Dlaczego ten nagły wyjazd w środku nocy?"
Pokręciłam głową, łzy napływały mi do oczu.
"Nie ufasz mi?" zapytał.
Wiedziałam, że ranię jego uczucia, ale nie byłam pewna, jak mu to wszystko wyjaśnić, ani czy jestem gotowa, by ujawnić, co się ze mną stało. Może pomyśli, że jestem szalona lub mam urojenia.
Musiałam znaleźć dowód, że Darna zabiła mojego ojca. Nie mogłam sobie pozwolić na pobyt w psychiatryku.
"Ja—" zająknęłam się, nie mogąc wydusić ani słowa.
Co mam mu powiedzieć?
"Widzę zmianę, Amaia," powiedział, ostrożnie wyciągając rękę do mnie. Położył swoje ciepłe dłonie na moich ramionach i delikatnie przytrzymał mnie w miejscu. "Czuję rosnącą w tobie nienawiść, i nie sądzę, że to tylko z powodu śmierci twojego ojca."
Drgnęłam na jego słowa, a łzy spłynęły mi po twarzy. Szybko odwróciłam wzrok. Zobaczył już więcej, niż chciałam, żeby wiedział.
Harrison delikatnie odwrócił moją twarz, podniósł mój podbródek i szukał odpowiedzi w moim zapłakanym spojrzeniu.
"Proszę, powiedz mi, Amaia," powiedział łagodnie.
"Nie mogę. Jeszcze nie," wyszeptałam, drżącą wargą. "Ale powiem. Zaufaj mi teraz. Obiecuję, że wszystko będzie dobrze."
Harrison trzymał mój podbródek, szukając odpowiedzi na swoje pytania jeszcze przez chwilę, zanim delikatnie go puścił.
"Pamiętaj," powiedział poważnie. "Byłem betą twojego ojca przez ponad trzydzieści lat. Moja lojalność zawsze będzie przy tobie. Bez względu na wszystko."
Uśmiechnęłam się i skinęłam głową. To wiele dla mnie znaczyło.
"Dziękuję," powiedziałam, wycierając łzy z oczu.
Harrison puścił mnie i cofnął się.
"Nie będę ci przeszkadzał," powiedział. "Idź, zrób, co musisz. Tylko bądź bezpieczna."
Harrison sięgnął do kieszeni i wyciągnął telefon komórkowy. Podał mi go wraz z gotówką.
Zawahałam się, zaskoczona.
"Telefon jest na kartę," powiedział, widząc moje wahanie. "Gotówka zawsze się przydaje."
"Powinnam wiedzieć, dlaczego masz telefon na kartę?" zapytałam, unosząc podejrzliwie brew.
"Jak wrócisz, wszystko ci wyjaśnię," odpowiedział. "Mój numer jest zapisany w telefonie. Zadzwoń, jeśli będziesz w tarapatach."
Skinęłam głową z lekkim uśmiechem.
Beta Harrison otworzył drzwi budynku dla mnie.
Gdy wyszłam na zewnątrz, chłodne wieczorne powietrze uderzyło mnie w twarz, stanowiąc orzeźwiający kontrast do ciepła wewnątrz. Wzięłam głęboki oddech, czując mieszankę ekscytacji i niepokoju wobec tego, co mnie czeka.
Rzuciłam Harrisonowi ostatnie spojrzenie, zanim pobiegłam w ulewny deszcz.






















































































