Tak ochronny

Trzy lata później

Hycinth (wiek 18 lat)

"Szlag..." jęknęłam, brzmiąc zbyt blisko do jęku, co mi się nie podobało. Odchrząknęłam i zaczęłam od nowa, nadając swojemu głosowi stanowczości, "Luca Diamonte, musisz się wziąć w garść. Mamy klientów za mniej niż godzinę." Zza drzwi łazienki dobiegł stłumiony głos, "Cierpliwości, Cinn."

Warcząc pod nosem, obróciłam się na pięcie i ruszyłam do naszej małej kuchni. Dziś kawa była zdecydowanie konieczna. Włożyłam jednorazową kapsułkę do Keuriga i postawiłam na małej podstawce mój ulubiony kubek - biały w czarne kropki i z zaskakującym pomarańczowo-czerwonym kwiatem chryzantemy. Nastawiłam maszynę na parzenie. Dwie minuty później moja kawa była gotowa, a Lucky wszedł do kuchni. Zabrałam kubek i usiadłam na wysokim stołku przy granitowej wyspie.

Ubrany w swoje zwykłe ciemne dżinsy i T-shirt, pachniał świeżo i czysto. Zapach jego żelu pod prysznic uderzył mnie w nos, pikantny i aromatyczny. Wciągnęłam znajomy zapach, mój mózg automatycznie łączył go z domem. Lucky był teraz moim jedynym domem. Moim jedynym rodziną.

Nie mogłam przestać się o niego martwić. "Wróciłeś późno w nocy," zaczęłam rozmowę, pozwalając, by moje słowa zawisły w powietrzu.

Otworzył szafkę i wyciągnął ogromne pudełko Froot Loops, a potem poszedł do lodówki po galon mleka. Wkładając pudełko pod ramię, wolną ręką otworzył szufladę i wyciągnął łyżkę, zanim dołączył do mnie przy wyspie. "Tak, chciała drugiej rundy. A może trzeciej?" powiedział, nieobecnie. Wsypał płatki do miski.

Przewróciłam oczami. To nie było to, co chciałam usłyszeć. Trzymając kubek obiema rękami, delikatnie dmuchnęłam. Para rozproszyła się w powietrzu. "Czy w ogóle znasz imię tej dziewczyny?"

Jego usta wykrzywiły się w uśmiechu. Nabrał dużą łyżkę płatków do ust, mleko ciekło mu z wargi. "Oczywiście, że tak. To Sandra... albo Sara... coś blisko tego." Jego oczy błyszczały humorem, w pełni przyjmując rolę kobieciarza, którym był.

Jak on w ogóle mógł mówić z tak pełnymi ustami? Pokręciłam głową i prychnęłam z obrzydzeniem, zdegustowana zarówno jego manierami przy stole, jak i, jeszcze bardziej, jego odrażającymi seksualnymi eskapadami.

Oczywiście, nie była to całkowicie wina Lucky'ego. Przynajmniej nie ta część dotycząca seksu, nie brak podstawowych manier przy stole, które większość ludzi stosowała. Kobiety rzucały się na niego codziennie. Ludzkie kobiety nie miały szans. Nie z żywotnym drapieżnikiem Wilkiem w ich otoczeniu. Jego zwierzęcy magnetyzm był dla nich zbyt silny, by się oprzeć. A Luca spełniał wszystkie ich rozpasane fantazje, hojnie i dokładnie, jakby to była jego druga praca.

Siorbnęłam kawę, oblizując dodatkowe krople z ust. "Lucky, musisz być ostrożny. Nie chcesz złamać serca niewłaściwej dziewczyny. Albo co gorsza, przypadkowo zapłodnić którąś z nich." Rozmawialiśmy o tym więcej niż raz. Rozumiałam kobiety i jak bardzo mogą być potrzebujące i złudne. Może był jasny co do swoich zamiarów na początku, ale to nie znaczy, że słuchały lub wierzyły mu.

"Wiesz, że zawsze jestem ostrożny, mamo. Po prostu wykonuję swoje obywatelskie obowiązki, aby zadowolić populację kobiet. I to Whiskey dla ciebie," przypomniał mi, odnosząc się do swojej alternatywnej tożsamości.

"Zawsze będziesz dla mnie Lucky," burknęłam. "Dlaczego wybrałeś to imię, nigdy nie zrozumiem. I dlaczego tata na to pozwolił, też nigdy nie zrozumiem." Chociaż, rozumiałam. Moi rodzice adoptowali Lucę, gdy był jeszcze małym osieroconym szczeniakiem, jego matka i ojciec, oboje ofiary wojny.

Tata kochał Lucę jak syna. I częściej niż rzadziej, rozpieszczał go, nawet pozwalając mu wybrać takie absurdalne imię, kiedy przygotowywał nasze alternatywne tożsamości. Może to dlatego, że nigdy nie zakładał, że będziemy musieli ich użyć, pomyślałam smutno.

"Whiskey to zajebiste imię," odparł Lucky, kontynuując pochłanianie swojego śniadania.

Westchnęłam, "Nie wtedy, gdy mamy trzymać się z dala od radarów. Afiszowanie się imieniem takim jak Whiskey Cole to jak prośba o to, żeby ktoś zaczął się zastanawiać, czy to prawdziwe."

Zignorował moje stwierdzenie, dodając więcej płatków do miski. "Kto przychodzi dziś rano?"

"Tommy i Leroy." Wstałam, zabierając pustą filiżankę po kawie do zmywarki.

Warga Luca wykrzywiła się w grymasie. "Nie podoba mi się, jak na ciebie patrzy."

"Jest nieszkodliwy. Wiesz o tym. Nie grozi mi żadne niebezpieczeństwo ze strony ludzkiego mężczyzny."

"To nie ma znaczenia. Ten skurwiel cały czas gapi się na twoje cycki."

Znowu przewróciłam oczami. Byłam wyszkoloną córką Alfy. Mogłam przeżuć i wypluć każdego ludzkiego mężczyznę. Lucky graniczył z nadopiekuńczością.

Nie mogłam się powstrzymać przed drażnieniem go.

Miałam na sobie nisko wycięty kobaltowoniebieski top na ramiączkach, pod którym był push-up, odsłaniając sporo mojego obfitego dekoltu - prezentując się jako badassowa tatuażystka, którą byłam. Złapałam boki piersi, podniosłam je i złączyłam, mrugając niewinnie. "Co? Te?"

Skrzywił się. "Wiesz, że to jest ohydne, kiedy tak robisz, siostrzyczko."

"Nie jesteś jedynym, który ma seksualność," przypomniałam mu.

Zielone oczy jak absynt skupiły się na mnie. "Naprawdę? A kiedy ostatnio korzystałaś z tej swojej seksualności?"

Serce mi się ścisnęło. To nie tak, że nie znalazłam żadnego mężczyzny atrakcyjnego.

Po prostu nie mogłam.

Nie od czasu, gdy zobaczyłam tego skurwiela, mojego partnera, Leandera.

Nie chciałam go - uciekałabym całe życie, żeby się od niego trzymać z dala - ale za każdym razem, gdy zbliżałam się fizycznie do innego mężczyzny, w mojej głowie pojawiał się obraz przenikliwych ametystowych i błękitnych oczu Leandera. Nie mogłam wyrzucić jego obrazu z głowy, co uniemożliwiało mi zrobienie kolejnego kroku z kimkolwiek.

Odpowiedziałam defensywnie, "Pracuję nad tym."

Jego wyraz twarzy złagodniał. "Zasługujesz na szczęście, Cinn."

Przełknęłam gulę w gardle, przytłoczona miłością i troską w jego głosie. "Kiedyś..." wyszeptałam, urywając słowa.

On już wiedział, co zamierzam powiedzieć. To była kolejna rozmowa, którą odbyliśmy więcej niż raz. Odpuszczając, jęknął, "Czy przynajmniej zmienisz top? Zrób to dla mnie, żebym nie musiał przez cały czas, kiedy próbuję stworzyć ładny obrazek na ramieniu jego kumpla motocyklisty, mieć ochoty wyrwać temu napalonemu facetowi gardła."

Nie mogłam powstrzymać uśmiechu na jego smutny wyraz twarzy. Naprawdę miał ciężki czas, gdy mężczyźni patrzyli na mnie, jakby chcieli mnie pożreć. To uruchamiało jego ochronną naturę na najwyższych obrotach, utrudniając mu skupienie się na czymkolwiek innym.

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział