Rozdział 37

KYRIE.

Wypiłem ostatni kieliszek wódki i czekałem, aż pieczenie coś zdziała. Cokolwiek. Wypali obraz z mojej głowy, zasklepi ból albo stłumi upokorzenie, które powoli rozdzierało moje ego.

Spoiler: nie zadziałało.

Potrzebowałem więcej. Może cholerną lobotomię. Albo blackout.

Boże.

Nigdy — nigdy...

Zaloguj się i kontynuuj czytanie