Rozdział pierwszy

Rozdział 1

Elitarny Wieczór

"Goście zaraz przyjdą. Upewnijcie się, że wszyscy wyglądacie najlepiej, jak potraficie," ogłosiła ostrym tonem Pani Pat, przeszywając pracowników swoim przenikliwym spojrzeniem.

"Tak, proszę pani," odpowiedzieli chórem, starając się unikać jej przeszywającego wzroku.

"Tia," głos Pani Pat przeciął szum rozmów, "będziesz odpowiedzialna za prywatny apartament rodziny Black. Upewnij się, że wszystko jest w idealnym porządku."

Tia szybko przytaknęła, połykając gulę w gardle. Nie potrzebowała przypomnienia, że rodzina Black to nie przelewki. Jeden błąd i będzie o tym słyszeć przez tygodnie.

"Możecie już zaczynać pracę. I nawet nie myślcie o robieniu czegoś głupiego, jak kradzież od bogatych," ostrzegła Pani Pat, a jej głos ociekał podejrzliwością, gdy machnięciem ręki odprawiała ich do pracy.

Tia cicho westchnęła i ruszyła szybkim krokiem w stronę prywatnego apartamentu rodziny Black. Nie chciała dać Pani Pat kolejnego powodu do krzyku.

"Tia, zaczekaj!" Nora, jej najlepsza przyjaciółka i towarzyszka niedoli, podbiegła, żeby ją dogonić. "Czy możesz w to uwierzyć? Zachowuje się, jakbyśmy ryzykowały pracę dla czegoś tak głupiego."

Tia uśmiechnęła się słabo. "Wiesz, jaka ona jest. Po prostu przejdźmy przez ten dzień."

Gdy Tia i Nora zbliżyły się do prywatnego apartamentu rodziny Black, dźwięk klikających aparatów i przytłumionych rozmów stawał się coraz głośniejszy. Tia zatrzymała się na chwilę, jej puls przyspieszył, zanim popchnęła drzwi.

Przy wejściu stała elegancka czarna limuzyna, otoczona przez szalejących paparazzi. Tia zmrużyła oczy, zastanawiając się, o co chodzi.

Wtedy drzwi limuzyny otworzyły się, a wysoki, przystojny mężczyzna wysiadł. Jego czarne włosy były starannie ułożone, a pewny siebie uśmiech krzyczał o przywilejach.

Nora westchnęła, chwytając Tii za ramię. "O mój Boże, to Adam Black! Nie mogę uwierzyć, że widzę go na żywo!"

Tia uniosła brew, niezainteresowana. "I co z tego? Co w nim takiego wspaniałego?"

Nora spojrzała na nią jak na zbrodniarkę. "To syn Lucasa Blacka! Dziedzic fortuny rodziny Black! Miliarder, gwiazda koszykówki, totalny łamacz serc... jak możesz tego nie wiedzieć?"

Tia przewróciła oczami, ignorując podekscytowanie Nory. "Świetnie. Kolejny rozpieszczony bogacz."

"Daj spokój, Tia," szepnęła Nora, prawie podskakując z ekscytacji. "Chciałabym móc poprosić go o selfie. Wyobraź sobie, jakby to wyglądało w mediach społecznościowych!"

Zanim Tia zdążyła odpowiedzieć, z limuzyny wysiadła kolejna osoba — wysoka, olśniewająca kobieta z perfekcyjnym makijażem i w sukni od projektanta, która prawdopodobnie kosztowała więcej, niż Tia zarabiała w ciągu roku. Szła pewnie, a jej obcasy stukały, gdy doganiała Adama Blacka.

Tia uśmiechnęła się z przekąsem, krzyżując ramiona. "Dość ślinienia się, Nora. Widać, że jest zajęty. Wracajmy do pracy."

Nora westchnęła dramatycznie, odrywając wzrok. "Wiesz, że jesteś strasznie nudna?"

"Tak, ale przynajmniej nie zostanę zwolniona za gapienie się na gości," odpowiedziała Tia, już idąc w stronę apartamentu.

Apartament był czymś, czego Tia nigdy wcześniej nie widziała — wystawny, niemal przesadnie luksusowy, jak scena prosto z magazynu o luksusie. Wyglądał bardziej jak mini-kasyno niż apartament, z złotymi akcentami w każdym rogu i żyrandolem, który prawdopodobnie kosztował więcej niż cała jej dzielnica.

Zatrzymała się, zauważając tabliczkę na ścianie z napisem: Apartament Black, przyznany Adamowi Blackowi, najmłodszemu miliarderowi według Forbes.

"Hm. Imponujące," mruknęła Tia pod nosem, wycierając logo, a szmatka w jej ręku zahaczyła o wypolerowane krawędzie.

„Widzisz!” wykrzyknęła Nora, opierając się na trzonku mopa, jakby właśnie znalazła swoją drugą połówkę. „Mówiłam ci – on nie jest tylko przystojny. On jest wart miliardy. Miliardy, Tia. Boże, chciałabym, żeby kiedyś był mój.”

Tia spojrzała na Norę, przewracając oczami. „Jasne. Bo miliarderzy ustawiają się w kolejce, żeby umawiać się z personelem hotelowym,” powiedziała, tonem suchym jak pieprz, przesuwając się, by wyczyścić kolejny kąt.

„Dziewczyna może marzyć,” odparła Nora, uśmiechając się szeroko.

„To przestań marzyć, że mógłby być twój. To się nie stanie, chyba że nagle pojawi się wróżka chrzestna,” powiedziała Tia, tonem pełnym sarkazmu, szorując krawędź marmurowego stołu.

Nora wybuchnęła śmiechem, trzymając się za boki. „Haha! Tak zabawne. Wiesz, że żartuję, prawda? Już mam chłopaka, którym się zajmuję.”

Tia uśmiechnęła się ironicznie, potrząsając głową. „Zajmujesz się, co? Biedny chłopak.”

Nora wzruszyła ramionami, z figlarnym uśmiechem na twarzy. „Radzi sobie nieźle. Poza tym, nie potrzebuję miliardera, kiedy mam chłopaka dziennikarza, który trzyma mnie w pętli. Pierwsza ręka do plotek, dziewczyno!”

Tia zaśmiała się, wiedząc, że chłopak Nory rzeczywiście radzi sobie całkiem dobrze. Pomimo swojego figlarnego charakteru, Nora była lojalna do szpiku kości, a jej związek zawsze dawał Tii odrobinę nadziei.

Były tak pochłonięte rozmową, że żadna z nich nie zauważyła Adama Blacka stojącego w drzwiach apartamentu. Opierał się swobodnie o framugę, emanując pewnością siebie swoją wysoką, imponującą postawą.

Cicho odchrząknął, ale kiedy nadal go nie zauważyły, zapukał raz – stanowczo, ale wystarczająco uprzejmie, by przyciągnąć ich uwagę.

Głowa Nory obróciła się gwałtownie, a kolana jej się ugięły, jakby ktoś wybił jej powietrze. Chwyciła Tii za ramię, starając się utrzymać równowagę. „O mój Boże… o mój Boże… to on,” wyszeptała ledwo słyszalnie.

Tia odwróciła się, jej serce zabiło szybciej, ale zmusiła się do zachowania spokoju. Prawie. Wyprostowała się, mocno ściskając szmatkę, jakby mogła ją zakotwiczyć.

Adam uśmiechnął się lekko, jego ostre oczy przesunęły się po nich. Subtelnym ruchem wskazał na drzwi. „Skończyłyście tutaj. Możecie już iść,” powiedział, jego głos był gładki i niewzruszony.

Nora potknęła się, ledwo mogąc się poruszyć, podczas gdy Tia trzymała głowę wysoko, mijając go bez słowa. Ale gdy wychodziły, Tia nie mogła pozbyć się wrażenia, że jego spojrzenie zatrzymało się na niej nieco dłużej.

„O mój Boże, Tia… widziałaś to? On właśnie z nami rozmawiał,” pisnęła Nora, ściskając ramię Tii, jakby miała znowu zemdleć.

Tia pokręciła głową, tłumiąc śmiech. „Spokojnie, Nora. To było tylko kilka słów. Nie ma potrzeby robić z tego nagłówka.”

Nora położyła rękę na piersi, wyglądając, jakby miała zaraz zemdleć. „Tylko kilka słów? To był Adam Black! Adam cholerny Black! Wiesz, ile ludzi marzy o byciu tak blisko niego?”

„Jasne, ale ostatnio sprawdzałam, że marzenia nie płacą rachunków,” powiedziała Tia, rzucając jej znaczące spojrzenie. „Teraz wracajmy do pracy, zanim pani Pat znajdzie kolejny pretekst, żeby obciąć nam pensję. Wiesz, jaka jest.”

Nora jęknęła, ale poszła za Tią korytarzem, wciąż mamrocząc pod nosem. „On z nami rozmawiał,” powtórzyła, bardziej do siebie, jakby przeżywała ten moment na nowo.

Tia uśmiechnęła się lekko, jej myśli były gdzie indziej. Nora mogła być zauroczona, ale Tia wiedziała, że nie warto się rozpraszać. Ludzie tacy jak Adam Black żyli w świecie zupełnie innym niż ich, i nie miała zamiaru dać się w to wciągnąć.

Niezależnie od tego, jak przystojny był.

Poprzedni Rozdział
Następny Rozdział