Rozdział 2
Byłam zaskoczona tym, co właśnie usłyszałam. Spodziewałam się, że to będzie firma należąca do miliarderów, a nie wiedziałam, że to Alfa jest właścicielem...
O nie. Bogini, niech to nie będzie firma należąca do watahy.
Zagubiona w głębokich myślach, usłyszałam ciche warczenie, i natychmiast uniosłam głowę, zamierając na miejscu.
"Słyszałaś to wyraźnie, prawda?" powiedział młody chłopak imieniem Jace.
Kiwnęłam głową, trochę odchrząkując, próbując pozbyć się niepokoju, który już zaczął się we mnie budować. Moje ciało zaczynało się rozgrzewać, a nie spodziewałam się, że samo uświadomienie sobie śmiertelnej prawdy o tym, że Alfa jest właścicielem firmy, sprawi, że będę zdenerwowana. Nie podobało mi się to.
Spojrzałam na recepcjonistkę. Jej oczy wydawały się matowe, choć trochę szerzej otwarte niż wcześniej, i byłam pewna, że była przerażona.
"Ale, Jace, ona nie jest pierwszą osobą, która przyszła," powiedziała. "Zobacz, jest tu wiele innych osób przed nią, które przyszły po pracę." Wyglądało na to, że rozumiała zadanie. Jej oczy przewróciły się w stronę innych pań i panów na ławkach na końcu korytarza.
"Nie obchodzi mnie to. Alfa powiedział, że mam wezwać pierwszą osobę, którą zobaczę. Chodź teraz, albo zapomnij o pracy," powiedział, przewracając oczami w moją stronę. Nie wyglądało na to, że patrzy na innych ludzi, a jego postawa sprawiła, że poczułam się jeszcze bardziej nerwowa.
Odwrócił się, kierując się w stronę drzwi, które wyglądały na należące do tak zwanego Alfy, a ja szybko poprawiłam włosy dłonią i otarłam twarz. Wzięłam głęboki oddech, zanim poszłam za nim.
Wszedł do biura, i nikt nie musiał mi mówić, żeby zatrzymać się przy drzwiach, bo inaczej spotkałabym się z zabójczym spojrzeniem. Lepiej nie robić tego, czego ci nie kazano. Poczekałam kilka sekund. Mogłam zobaczyć trochę jego sylwetki przez szeroko otwarte drzwi.
"Alfa, ona jest pierwsza," mogłam go usłyszeć.
Wyszedł z biura, a gdy jego oczy spotkały się z moimi, stanęłam prosto.
"Chodź," powiedział, prawie jak rozkaz. No cóż, może to był rozkaz. Wypuściłam oddech i kiwnęłam głową.
Weszłam do biura, a on poszedł za mną do drzwi. Nie zniknął całkowicie, ale czułam, jakby właśnie uciekł, zostawiając mnie samą z Alfą, i patrzyłam, jak idzie do drzwi biura, zanim odwróciłam się, by zobaczyć Alfę.
Wtedy to mnie uderzyło. Mogłam poczuć aurę w powietrzu, dominującą i przewodzącą, czułam, jak mnie otacza i nie wiedziałam, dlaczego mój umysł tak to interpretował. Coś sprawiało, że czułam się niespokojna, gdy nagle zimno mnie otoczyło. Wiedziałam, że to jego Alfa moc przejmowała kontrolę. Mogłam wtedy potwierdzić, że naprawdę był Alfą.
Przeglądał jakieś dokumenty na stole, nie wydawało się, że zauważył moją obecność, albo może nawet nie zauważył, że tam jestem. Miał ciemnobrązowe włosy, które opadały na tył głowy w elegancki sposób, a niektóre opadały na jego czoło, prawie sięgając brwi. Mogłam zobaczyć ostre linie szczęki, które uzupełniały jego pozornie doskonałą twarz.
Co tu się dzieje, zapytałam siebie.
Podniósł głowę, a ja zamarłam. Patrzyłam w jego głębokie orzechowe oczy. Silny zapach wydobywał się od niego. Nie mogłam powiedzieć, czy to była woda kolońska, czy normalny zapach wilka, ale to było coś innego - zapach bardziej intensywny, już mogłam powiedzieć, że był silnym Alfą. Zastanawiałam się, nad jaką watahą przewodził.
Jego oczy stały się mętne w momencie, gdy jego spojrzenie padło na mnie, i szybko wzbudziło we mnie strach na nowo. Nie patrzyłam długo, ale zobaczyłam, jak jego oczy migoczą bursztynem, zanim wróciły do normy. Moje spojrzenie padło na podłogę, ponieważ nie mogłam wytrzymać patrzenia mu w oczy. Mogłam wykryć dziwne ruchy, a on trochę warczał. Nie mogłam powiedzieć, co się działo, ale wszystko ucichło po kilku sekundach.
"Usiądź," powiedział, wskazując na krzesło obok mnie. Zajęło mi chwilę, zanim zdobyłam się na odwagę, żeby usiąść. Naprawdę nie rozumiem, co się stało. Dzisiejszy dzień był pełen niespodzianek. Zdałam sobie sprawę, że firmę prowadzi Alfa, a potem, kiedy go spotkałam, zachowywał się dziwnie. Mam nadzieję, że nie chciał mnie pożreć. Była jakaś dziwna, intensywna atmosfera, a jego twarda aura wystarczyła, żeby uczynić ten moment dziwnie sensacyjnym.
"Dziękuję," powiedziałam cicho. Udało mi się podnieść głowę i zobaczyłam, że patrzy na mnie uważnie.
"Jak masz na imię?" zapytał.
"Serena," odpowiedziałam niemal natychmiast, jakby spodziewałam się pytania, kiedy naprawdę to strach działał we mnie. "Serena Carlton," dodałam.
Odchrząknął. "Ile masz lat?" zapytał.
"Dwudziest dwa," odpowiedziałam natychmiast. Było dziwnie patrzeć mu prosto w oczy, a za każdym razem, gdy na mnie spoglądał po przeglądaniu dokumentów, czułam się coraz gorzej. To jakoś sprawiało, że skóra mi cierpła.
To było piekielne doświadczenie.
"Młodziutka," wymamrotał. Nie wiedziałam, co to miało znaczyć, ale przyjęłam to jako komplement.
"Tak," wymamrotałam. Nie wiedziałam, co powiedzieć w tym momencie, i czułam się trochę niezręcznie. Nie wiedziałam, czy to jego dziwna aura, czy jego dziwne zachowanie, czy podejrzane wyrazy twarzy, wszystko się splatało i tworzyło dziwną atmosferę wokół Alfy.
"Mogę zobaczyć twoje CV?" zapytał, patrząc na mnie głęboko, jego wzrok prawie sprawiał, że chciałam się zapaść pod ziemię.
"Tak," odpowiedziałam, sięgając do torby i wyciągając je. Na szczęście plik zmieścił się w niej bez zgniecenia. Nie chciałam być widziana z workiem na ramieniu.
Wziął je i sprawdził każdą kartkę. Opuściłam głowę, modląc się, żeby był zadowolony, a potem, gdy podniosłam ją, żeby na niego spojrzeć, odłożył je na bok.
Co on robił? Czy zamierzał mnie odesłać? Serce zaczęło mi szybciej bić. Nawet nic nie przeczytał, tylko odłożył na bok. Jakby w ogóle nie był pod wrażeniem.
Spojrzał na mnie, silne połączenie między nami, jakbym nie śmiała odwrócić wzroku.
"Z tym skończyłem. Zakładam, że to nie wszystko, co muszę sprawdzić," stwierdził. "Potrzebuję więcej informacji o tobie," powiedział.
Co jeszcze? Miał wszystkie formalne informacje o mnie? Czy chciał zagłębić się bardziej?
"Eh?" słowo wyszło mi nie tak, jak zamierzałam.
"Muszę wiedzieć o twoim życiu osobistym i oczywiście o twoim pochodzeniu. Powiedz mi, jakie masz doświadczenie zawodowe?" zapytał.
Chwila. Było napisane w moich danych, że nie mam żadnego. Co próbował udowodnić? Sprawić, że poczuję się gorzej?
"Właśnie skończyłam studia," odpowiedziałam bez zwłoki. "To właściwie moja pierwsza praca i chcę włożyć w nią wszystko, co mam i poświęcić się tej pracy," powiedziałam.
Uśmiech pojawił się na jego ustach. "Dobrze. A jak..." zatrzymał się, unosząc brew. "Twoje pochodzenie?"
"Pochodzę z małej rodziny. Moimi opiekunami są moi rodzice, mój ojciec i macocha," odpowiedziałam.
Jego wyraz twarzy nagle się zmienił. Czy dałam niezadowalającą odpowiedź?
"Nie obchodzi mnie to, dziewczyno. Jestem Alfą i muszę wiedzieć, kogo zatrudniam tutaj. To jest cholernie wielkie miasto i nie wpuszczę tu szpiega," powiedział.
Co insynuował? Że jestem szpiegiem? Próbowałam powiedzieć coś w obronie, ale następne pytanie, które zadał, wywołało moje lęki.
"Powiedz mi, młoda damo," powiedział, patrząc na mnie intensywnie. Zakładałam, że używał swojej mocy Alfy, żeby sprawić, że nie mogłam odwrócić wzroku. "Z jakiej jesteś watahy?"
O mój Boże! Moja wataha! Alfa Pedro był cholernym draniem, który miał wielu rywali. Co miałam powiedzieć? Na pewno nie mogę kłamać.
Bogini, pomóż mi.












































































































































































