2
"Przenoszą mnie? To jest... Ja..." Byłem zupełnie bez słów.
"Teraz wstań," uśmiechnął się.
Natychmiast wstałem na nogi i podniosłem torbę z podłogi. "Masz na myśli Hamesa Hendrixa, CEO 'HamIX International'?" Moje brwi mimowolnie się zmarszczyły.
"Tak," skinął głową, zwężając oczy na mnie. "Masz z tym jakiś problem?"
"Tak!" Nie chciałem na niego krzyczeć, ale zrobiłem to. "Był tu kilka razy i przysięgam, że nie wygląda na miłego człowieka. Zawsze jest taki arogancki i niegrzeczny." Przerwał mi.
"Nie szkodzi. Będziesz musiał się do niego dostosować." Wzruszył ramionami, otworzył szufladę biurka i wyjął brązową kopertę oraz kartkę papieru. "Proszę," podał mi kartkę.
Uniosłem brew, oczekując, że będzie bardziej opisowy.
"To jest twoje pismo o przeniesieniu." Znów się uśmiechnął.
Niechętnie wziąłem od niego kartkę, powoli czytając jej nagłówek. "PROŚBA O PRZENIESIENIE. Chciałbym prosić o przeniesienie Imogen Mark—" przerwał mi ponownie, trzymając kartkę.
"Och, to jest niewłaściwa." Delikatnie wyciągnął ją z mojego uchwytu, przeszukał szufladę ponownie i wyjął nowy formularz, który, jak zgadywałem, był oryginalnym pismem o przeniesieniu. "Proszę, weź to."
Wziąłem od niego i przejrzałem słowa na nim wydrukowane. "... Niniejszym przenoszę Imogen Mark, moją sekretarkę, do pracy w 'HamIX International' jako sekretarka Hamesa Hendrixa..." Czytanie jego imienia wysłało blok lodu, który zamroził mój mózg, przypominając mi, że dosłownie przenoszą mnie do człowieka wyglądającego jak diabeł!
"Kade, proszę, nie przenoś mnie do niego. Proszę, gdziekolwiek, tylko nie tam." Błagałem, kładąc list na jego biurku.
Jego uśmiech zniknął. "Imogen, albo to, albo zostaniesz zwolniona." Nie krzyczał, ale jego ton miał w sobie autorytet i pełną powagę, co sprawiło, że przełknąłem ślinę ze strachu.
Mój mózg wrócił do rzeczywistości. Kimże byłem, żeby się sprzeczać? To nie tak, że mnie degradowali. Hames był znanym multimilionerem, więc oczywiście miałem się nauczyć nowych rzeczy.
"Przepraszam." Przeprosiłem nieśmiało.
Wsunął kartkę do koperty, przypiął ją zszywaczem, a potem podał mi ją.
Wymusiłem uśmiech, przyjmując kopertę. "Dziękuję," to wszystko, co mogłem powiedzieć.
"Nie szkodzi." Jego niebiański uśmiech powrócił. "Powinnaś zacząć jutro. Hames jest na pewno zajętym człowiekiem, więc nie zaakceptuje dnia lub dwóch przerwy."
"Okay," skinąłem głową. "Dziękuję za wszystko, co dla mnie zrobiłeś; na zawsze będę wdzięczna za twoją życzliwość." Doceniłem go szczerze. "Jesteś najlepszym szefem, jakiego można mieć. Dziękuję."
"Och, nie ma sprawy. Byłaś doskonałą sekretarką. Hames na pewno polubi pracę z tobą tak samo, jak ja."
Patrzyliśmy na siebie w milczeniu przez chwilę, nie mówiąc ani słowa. Było dość niezręcznie, ale w tej chwili wydawało się to normalne. Zaczynałem się czuć dziwnie. Pracowałem z Kadem już ponad dwa lata, więc czułem, że coś naprawdę dużego we mnie się zmienia.
Głośne pukanie do drzwi sprawiło, że oboje drgnęliśmy i odwróciliśmy głowy w stronę drzwi.
„Uh… proszę wejść?” Kade pozwolił niepewnie.
Gałka drzwi przekręciła się i drzwi zostały popchnięte do środka, odsłaniając sylwetkę Jovi. Spojrzała na mnie zirytowana, zanim weszła do środka. „Kade, musimy porozmawiać.” Stanęła z rękami na biodrach, rzucając mi kolejny groźny wzrok.
„Porozmawiać?” Kade zmarszczył brwi w zamieszaniu.
„Tak,” stuknęła nogą o podłogę.
„Chyba będę się pakował i wychodził teraz.” Poczułem potrzebę wyjścia z obecności Jovi. Wyglądała, jakby mogła mnie zamordować, jeśli zostanę dłużej. Co ona miała do mnie? Czy stanowiłem dla niej zagrożenie?
„Nie ma potrzeby. Poproszę kogoś, żeby wysłał wszystkie twoje rzeczy do 'HamIX International'. Możesz teraz wyjść.” Powiedział najsłodszym tonem, jaki kiedykolwiek słyszałem. Sprawiło to, że Jovi przewróciła oczami.
„Dobrze,” ukłoniłem się uprzejmie, mocniej chwyciłem uchwyty torby, po czym wyszedłem.
Jezu! Czy to naprawdę miał być ostatni raz, kiedy będę tu jako sekretarz Kade'a? Człowieku, zastanawiałem się, co będzie dalej.
„Idę spotkać się z przyjacielem, okej?” Nikita powiedziała, zatrzymując samochód przed 'HamIX International.'
„Okej, nie ma problemu.” Zaśmiałem się, otworzyłem drzwi samochodu i wyszedłem. „Jak teraz wyglądam?” Obróciłem się dla niej.
Zrobiła pokerową twarz. „Wyglądasz, jakbyś szła do klubu, żeby się całować z sześćdziesięcioma facetami.”
„Nikita!” krzyknąłem, śmiejąc się. Choć brzmiała tak poważnie, było to dla mnie zabawne.
„Co? Nie żartuję. Zawsze chcesz, żeby świat wiedział, że masz takie piękne krzywizny, pokazując za dużo?” Przewróciła oczami żartobliwie.
„Cokolwiek! Zjeżdżaj stąd teraz.” Poruszyłem brwiami w jej stronę i zatrzasnąłem drzwi bardzo głośno.
„Do zobaczenia później.” Powiedziała, a ja machnąłem ręką w odpowiedzi.
Patrzyłem, jak skręciła samochodem i zniknęła z pola widzenia.
Z uśmiechem na ustach wszedłem do firmy. Jezu! To było o wiele większe niż 'RICARDO International'! Jak do cholery miałem się tu odnaleźć? Budynki wydawały się sięgać nieba.
Przełknąłem ślinę i otworzyłem torebkę, aby poszukać listu transferowego, który Kade dał mi wczoraj. Były na nim wydrukowane kierunki do mojego nowego biura.
Znalazłem kopertę, rozerwałem ją i zacząłem czytać jej zawartość. „Tam,” wskazałem palcem wskazującym w kierunku tabeli. Zamknąłem torbę i zawiesiłem jej uchwyt na ramieniu.
Przeszedłem obok betonowej podłogi, która miała obok siebie schludne trawy słoniowe i służyła jako ścieżka do jednego z budynków w tym cholernym świecie kompleksu.
Automatyczne drzwi otworzyły się przed mną, ukazując piękne, białe wnętrze. "Wow!" mruknęłam. Płytki były tak błyszczące, że mogłam zobaczyć w nich swoje odbicie. Hol był niesamowicie cichy, tylko kilka osób chodziło wokół w milczeniu, w przeciwieństwie do firmy Kade'a, gdzie zawsze tłumy ludzi kręciły się jak włóczędzy.
"Jak mogę pomóc?" skrzywiłam się na dźwięk głębokiego kobiecego głosu, który mnie przywitał.
Dopiero wtedy zauważyłam obecność drobnej brunetki z pięknymi piwnymi oczami za ladą. Była oczywiście recepcjonistką.
"Jestem Imogen Mark, nowa sekretarka Hamesa Hendrixa." Przedstawiłam się z formalnym uśmiechem.
"Oh," mruknęła, skanując mnie od stóp do głów. "To ty? I dopiero przybywasz?" Zaśmiała się drwiąco.
"Tak?" zmarszczyłam brwi, lekko urażona jej drwiącym komentarzem, choć nie rozumiałam, co miała na myśli.
"Chwileczkę." Wygięła się, aby poszukać czegoś za ladą. Po chwili wyprostowała się i wyciągnęła rękę, w której trzymała pomarańczową kartę. "Jestem Sarah Louis, recepcjonistka, oczywiście. To jest karta kierunkowa. Możesz skorzystać z pierwszej windy po prawej stronie."
"Dziękuję." Wzięłam kartę od niej i zaczęłam odchodzić, wpatrując się w nią. "68 piętro, zrozumiałam. Drzwi 68#f." Przeczytałam na głos. Zgodnie z instrukcjami Sarah, skorzystałam z windy po prawej stronie i nacisnęłam przycisk na 68 piętro.
Minęło trochę czasu, zanim winda wydała dźwięk i drzwi ponownie się otworzyły. Wyszłam z windy, wyprostowałam się i zaczęłam chodzić w rozsądny sposób. Znalazłam drzwi oznaczone '68#f'. Nowe biuro, oto nadchodzę.
Delikatnie zapukałam do drzwi i czekałam kilka sekund, ale nie było żadnej odpowiedzi. Zapukałam głośniej. Nadal nie było odpowiedzi.
"Czy nikogo nie ma? Cóż... jeśli tak..." Przekręciłam klamkę i pchnęłam drzwi, zdziwiona, że nie były zamknięte.
"Nie prosiłem cię, żebyś weszła," krzyknęłam w szoku, gdy gruby głos Hamesa zaskoczył mnie przy wejściu.
"Jezu!" Przytrzymałam się za serce, które szybko biło. Poczułam, jak serce spada mi do stóp pod wpływem jego nagłego krzyku. Próbowałam iść dalej, ale straciłam równowagę i prawie upadłam. Szybko złapałam się przypadkowego stojaka, aby zapobiec upadkowi.
Po chwili dyszenia, aby złapać oddech, z marszczonymi brwiami podniosłam głowę, aby spojrzeć na Demona. Siedział na swoim mahoniowym biurku. Jego ramiona z muskularnymi bicepsami, które mocno opinały jego białą koszulę, były skrzyżowane na piersi, a nogi skrzyżowane przed nim. Jego czarne włosy były starannie uczesane na jedną stronę; jego przycięta szczęka była mocno zaciśnięta, a pełne usta były ściśnięte, podkreślając jego wściekły wygląd i głęboką złość, którą emanowały jego ciemnobrązowe oczy.
Musiałam przyznać przed sobą, że jego wygląd mnie niesamowicie zastraszał. Wyglądał, jakby był gotowy rzucić się na mnie i wysysać moją krew do sucha. Czekaj, nie mógł tego zrobić; nie był wampirem.
„J-ja jestem bardzo pewna, że zapukałam do drzwi,” odpowiedziałam na jego warknięcie. Czy on był w środku przez cały czas, ale nie odpowiedział na moje pukanie?
„I co z tego? Czy prosiłem cię, żebyś weszła?” Tym razem nie krzyczał, ale jego ochrypły głos przeszył mnie strachem jak wąż.
„Nie, nie prosiłeś.” Całkowicie się opanowałam i mogłam ruszyć w jego stronę. Przeszłam obok pięciu czarnych ciężkich sof, które tworzyły kształt litery U z prostokątnym stołem pośrodku, przed jego biurkiem i krzesłem, aż do niego.
„Nie prosiłem, a ty weszłaś?” powiedział przez zaciśnięte zęby.
„No… tak. Zapukałam, ale nie było odpowiedzi, więc otworzyłam drzwi, bo pomyślałam, że cię nie ma.” Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się, o co mu chodzi.
„Nigdy więcej nie wchodź do mojego— naszego biura, jeśli ci tego nie powiem, rozumiesz?” Jego autorytatywny ton zaczynał mnie wkurzać.
„Ale—”
Przerwał mi, uderzając ręką w stół, co sprawiło, że drgnęłam. „Żadnych 'ale'. Dlaczego spóźniłaś się w pierwszy dzień?” Zapytał.
Ups, miałam zamiar uniknąć tego pytania, jak zawsze. „Przepraszam.”
„Przepraszasz?!” Znów krzyczał. „Nie jesteś w pełni władz umysłowych. Jak do diabła mogłaś się spóźnić w pierwszy dzień pracy?!”
Otworzyłam szeroko oczy. O rany, ten facet nie przyjmował zwykłego „przepraszam”?
Spojrzał mi prosto w oczy, a ja natychmiast spuściłam głowę. Wydawało się, że to właściwa rzecz do zrobienia w tej chwili.
„Co do diabła masz na sobie?” powiedział przez zaciśnięte zęby.
Zmarszczyłam brwi, spojrzałam na swoją sukienkę i znów na niego. „Sukienkę,” odpowiedziałam, sprawiając wrażenie, że zadał najgłupsze pytanie na świecie.
„To nie jest strój do biura.” Włożył ręce do przednich kieszeni, wyprostował się. O rany… był znacznie wyższy, niż kiedykolwiek zauważyłam.
Jasno stwierdziłam: „Codziennie noszę takie ubrania i przychodzę do biura o tej porze.”
Patrzył na mnie z niedowierzaniem. Nie spodziewał się, że odpowiem. Dlaczego miałabym nie odpowiedzieć?
„Zadzwonię do kogoś, kto nauczy cię manier i pokaże, jak ubierać się do biura.” Cmoknął językiem.
„Dobrze,” starałam się brzmieć uprzejmie, ale bez skutku.
„Twoje pierwsze wrażenie pokazuje, jak głupia i bezmyślna jesteś.” Syknął.
„Hames!” warknęłam na niego. „Dlaczego masz ze mną problem?”
„H-Hames?” Patrzył zdumiony. „Jesteś bardzo głupia i niegrzeczna.” Wskazał na mnie palcem wskazującym. „Zwracaj się do mnie formalnie. Czy tak odnosisz się do swojego szefa?! To niegrzeczne.” Pstryknął palcami w moją stronę.
„Tak. Kade nie ma z tym problemu, kiedy nazywam go po imieniu.” Zmarszczyłam brwi jeszcze mocniej.
„Nie jestem Kade i nie pozwalam na takie bzdury. Jestem twoim szefem i musisz przestrzegać moich zasad, rozumiesz?” Warknął na mnie. Jego oczy odbijały każdą formę jadu, złości i ognia, który był nieustannie podsycany! Cholera, czy to był demon, dla którego teraz będę pracować?






























































































