Zatrzymałam się przy uchylonych drzwiach sali konferencyjnej, próbując utrzymać tacę z kawami. Creedon był moim nowym szefem, teraz również moim chłopakiem. Nasłuchiwałam przy drzwiach.
„Gdzie jest ta twoja dziwka, Creedon? Musi być niezła w łóżku. Kawa będzie zimna,” narzekał Michael. „Jaki jest sens trzymać ją przy sobie? Nawet nie jest z twojego środowiska.”
Nie z jego środowiska?
„Wiesz, że lubię ładne dodatki. Poza tym, jest mądrzejsza niż wygląda.”
Dodatek?
„Przestań się bawić z tą dziewczyną. Pozwalasz jej zbliżyć się za bardzo do nas. Nie wspominając o skandalu, który wybuchnie w prasie, kiedy zorientują się, że jest biedną dziewczyną ze wsi. Ameryka ją pokocha, a ty ich zniszczysz, gdy skończysz z nią. Zły wizerunek...” Dźwięk uderzeń w stół uciszył pokój.
„Ona jest moja! Nie jest twoim zmartwieniem. Mogę ją pieprzyć, zapłodnić, albo wyrzucić, pamiętaj, kto tu rządzi. Jeśli chcę używać jej jako wiadra na spermę, to będę.” Jego gniew był eksplozją.
Zapłodnić mnie? Wyrzucić? Wiadro na spermę? Nie ma mowy!*
„Jest ładna, ale nie ma dla ciebie wartości, Creedon. Kamyk w morzu diamentów, kochanie. Możesz mieć każdą kobietę, jaką zechcesz. Wyżyj się na niej i podpisz jej zwolnienie,” wypluła Latrisha. „Ta będzie ci tylko przeszkadzać. Potrzebujesz suki, która się podporządkuje.”
Ktoś, proszę, niech zmyje te słowne wymiociny, które właśnie wypluła ta kobieta.
„Mam ją pod kontrolą, Trisha, odwal się.”
Kontrola? O nie, na pewno nie! Nie spotkał jeszcze południowej dziewczyny, która nie przyjmuje żadnego gówna.
Wściekłość narastała, gdy łokciem otworzyłam drzwi.
No to wszystko na jedną kartę.